I felt a Funeral, in my Brain
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Czułam - szedł pogrzeb w moim mózgu -
Żałobnicy - tu i tam krocząc -
Stąpali ciężko - coraz ciężej -
Aż rozum wyrywać się począł -
A kiedy wszyscy zasiedli -
Grabarze zaczęli walić
Jak bęben - bili bez przerwy -
Aż mój umysł ogarnął paraliż -
Usłyszałam jak podnoszą skrzynię -
I przez duszę moją ciągną Oni -
W skrzypiącym obuwiu z ołowiu -
Wtedy przestrzeń zaczęła dzwonić -
Jakby dzwonem były całe niebiosa -
A uchem tylko - istnienie -
Zaś cisza i ja - samotnym -
Rozbitym - obcym plemieniem -
Potem pękła jakaś deska w mózgu -
I upadłam - i spadałam w próżni -
Raz po raz uderzając jakiś świat -
By na koniec nie móc nic rozróżnić -
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Czułam - przez Mózg przechodził Pogrzeb -
Minuta po minucie
Kondukt szedł - szedł - i deptał we mnie
Butami zdolność czucia
Gdy wszyscy Żałobnicy siedli -
Monotonne egzekwie
Załomotały bębnem - Umysł
Zaczął mi w końcu drętwieć -
Słyszałam - jak podnoszą Skrzynię -
Jak przez Duszę raz jeszcze
Skrzypią ich Ołowiane Buty -
Tu rozdzwoniła się Przestrzeń,
Jakby Niebiosa były Dzwonem -
Uchem - całe Istnienie -
A ja i Cisza - porzuconym
W klęsce - samotnym Plemieniem -
A wtedy - Deska w dnie Rozumu
Trzasnęła - zaczęłam spadać -
Tłukąc się o krawędzie Światów -
Aż je przestałam poznawać -
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Przez mózg przechodził pogrzeb:
żałobnicy po czaszce całej
dreptali, aż wszelkie czucie
we mnie się załamało.
A kiedy posiadali,
w egzekwie jak w bęben
bito, bito, aż rozum
zda się w końcu mi zdrętwiał.
Później słychać było, jak z pudłem
przeskrzypieli przez duszę, depcąc
obuwiem ciężkim jak ołów...
A wtedy zadzwonił przestwór,
jakby całe niebo było dzwonem,
a byt - uchem słuchającym,
ja zaś i cisza - jakimś dziwnym plemieniem
samotnie na brzegu stojącym.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~