To są te dni, gdy wraca ptak,
niewiele: jeden albo dwa
i chcą wzrokiem przeszłe doścignąć.
To są dni, gdy szafiru barw
pożycza niebu czerwca czar,
złoty czerwca sofizmat.
O złudo, co nie złudzisz pszczół,
twój pozór wiarygodny struł
moją naiwną ufność,
więc wierzy - aż jej nasion strąk
zaprzeczy, a jesienny prąd
zamiecie liściem suchym.
Ostatnia hostio letnich dni,
niechajże będzie wolno mi,
jak wolno bywa dziecinie,
wejść do twych poświęconych stref,
spożywać twój anielski chleb
i pić nieśmiertelne twe wino.
Nie znając godziny świtu
otwieram drzwi każde na ścieżaj...
On na pewno jak ptak ma pióra
lub grzebienie fal - jak wybrzeże.
niewiele: jeden albo dwa
i chcą wzrokiem przeszłe doścignąć.
To są dni, gdy szafiru barw
pożycza niebu czerwca czar,
złoty czerwca sofizmat.
O złudo, co nie złudzisz pszczół,
twój pozór wiarygodny struł
moją naiwną ufność,
więc wierzy - aż jej nasion strąk
zaprzeczy, a jesienny prąd
zamiecie liściem suchym.
Ostatnia hostio letnich dni,
niechajże będzie wolno mi,
jak wolno bywa dziecinie,
wejść do twych poświęconych stref,
spożywać twój anielski chleb
i pić nieśmiertelne twe wino.
Nie znając godziny świtu
otwieram drzwi każde na ścieżaj...
On na pewno jak ptak ma pióra
lub grzebienie fal - jak wybrzeże.