Pantokrator

Sergiusz Jesienin

1.

Sław, mój wierszu, tych, co klną i ryczą,
Grzebiąc żałość w junackich barkach.
Na końską mordę księżyca
Zarzucimy promienny arkan.

Tysiąc lat czcimy gwiazdy te same,
Ten sam miód w ciałach płynął i płynie.
I pomstować, nie błagać Cię psalmem,
Nauczyłeś mnie, Boże jedynie.

Za kędziorów Twoich siwiznę,
Za osiny w złotych groszakach,
Krzyczę: "Bierzcie diabli, starzyznę!"
Nieposłuszny syn-zabijaka.

I za owych dobrodziejstw krocie,
Co je scedzasz z deszczowych mętów,
Jakich, jakich mioteł nam jąć się,
By to słońce zmieść z firmamentu?
2.

Tam, za mlecznymi wzgórzami,
Pośród niebotycznych topól,
Srebrnopłynny ponad nami
Wodnik rozlał się potopem.

Niedźwiedzicą po lazurze -
Jak czerpakiem po dnie wiadra.
Susa w niebo dała burza,
Miesiącowi na grzbiet siadła.

W wichrze - mary wędrujące,
Sad paruje niczym mleko,
Idzie dziad mój, sak za słońcem
Z południa na zachód wlekąc.

Zaliś, ojcze, wnuka słyszał
W onej dobie niewesołej?
Nie na darmo w sercu dzisiaj
Zdychający beczał ciołek.
3.

Zawiruj, zawiruj w obłokach
I w dni twoich srebro bij młotem!
Ja wiem, że to słońce z wysoka
W głąb studni jak wiadro mknie złote.

Ja też z owej ziemi wyruszę
W daleką, nieznaną mi stronę
I sam, bez wahania, swą duszę
Położę na dno rozżarzone.

Lecz wiem, że innymi oczami
Czują żyjących umarli.
Spraw, byśmy z ziemskimi kluczami
Do złotych wierzei dotarli.

Daj naszej wolności owsianej
Wyważyć żelazne skoble.
Z rozpędu, na przełaj przez łany,
Zorzy doskoczyć na oklep.
4.

Znijdź, koniu rydzy, w nasze kraje,
Wprzęgnij się w ziemski wasąg!
Już mleko gorzkim się wydaje
Pod niską strzechą naszą.

Po wodach rozlej i po łąkach
Chrapliwe twoje rżenie
I z dygocącej gwiazdy-dzwonka
Na ziemię siej promienie.

Za obłęk - tęczę ci znajdziemy,
Rząd - z kół podbiegunowych.
O, wywieź naszą bryłę ziemi
Po koleinach nowych.

Do ziemi przyczep się ogonem,
Odmotaj z zorzy grzywę.
Za one chmury, światy one
W krainy leć szczęśliwe.

Niech tamci, co nas z lamp oliwnych
W zamglonej piją dali,
Ze swej niebieskiej dojrzą niwy,
Że goście przyjechali.

1919
Jerzy Litwiniuk