WIECZOREM PO DESZCZU

Michaił Lermontow

Patrzę przez okno. Zmierzch zwolna zapada.
Już pożegnalny blask na kolumnadach,
Kominach, krzyżach, kopułach złoconych
Świeci, odbłyska w oczach zachwyconych
I rąbek chmury po zachodniej stronie
Jak fantastyczny wąż na niebie płonie,
I wiatr, przez sady przebiegając żwawy,
Lekko kołysze żdźbła zmoczonej trawy...
Oto dojrzałem kwiat w głębi ogrodu,
Jak uronioną perłę z krain Wschodu.
Na wiotkich listkach woda drży, migoce...
Kwiat główkę schylił i stoi w pomroce
Jak zapłakane dziewczę rozżalone:
Serce zranione, szczęście utracone.
Ale choć świecą łzy w jasnych oczętach,
O swej urodzie i teraz pamięta.

Inne teksty autora

Michaił Lermontow
Michaił Lermontow
Michaił Lermontow
Michaił Lermontow
Michaił Lermontow
Michaił Lermontow
Michaił Lermontow
Michaił Lermontow
Michaił Lermontow
Michaił Lermontow
Michaił Lermontow
Michaił Lermontow
Michaił Lermontow