O, jaka noc! Pod stropem czystym
Mróz trzaskający sypie iskry.
Ugwieżdżonego nieba cud
Jak gęstym, złotym haftem błyska.
Po domach ciemno. Strzegą wrót
Zawory ciężkie i zamczyska.
Po trudach dnia spoczywa lud
I ucichł gwar i krzyk kramarzy,
Pies tylko wiernie trwa na straży,
ujada i łańcuchem grzmi.
I cała Moskwa błogo śpi,
Niepomna zgrozy, jeszcze świeżej,
A mroczny rynek, świadek mąk,
Stoi, wczorajszej pełnej rzezi,
I ślady tortur widać w krąg:
Tu trup, z rozmachu rozrąbany,
Tam kotły smoły już wystygłej,
Ówdzie topory, słupy, widły
I pień katowski, krwią zbryzgany;
Żelazne sterczą kły; co krok
Popioły tlą się razem z kośćmi;
Czernieje szereg drętwych zwłok
Na pale wbitych bez litości.
Niedawno krew ze wszystkich stron
Śnieg cienką strugą czerwieniła
I jęk bolesny płynął z łon,
Lecz ich dotknęła śmierci dłoń
I śmierć swą zdobycz pochwyciła.
Hej, czyj to koń co w piersi tchu
Po groźnym placu pędzi nocą?
Czyj słychać świst? I czyją tu
Rozmowę głośną echa niosą?
Kto on? Zuch z piekła rodem, zbój.
Kipi w nim ogień pożądania,
Na schadzkę spieszy sie, pogania
I mówi: "Rączy koniu mój!
Mój wierny koniu! Leć jak strzała,
Pędź, pędź!" Lecz rumak parą zionął,
Potrząsnął grzywą zaplecioną
I stanął. Tam, we mgle, na belce,
Między słupami - trup złowrogi
Kołysał się. Nasz jeździec srogi
Przeleciałby i pod wisielcem,
Lecz koń, pod batem, pianę z pyska
Toczy, rży, parska, wstecz się ciska.
"Czego się boisz? Czekaj! Stój!
Co ci się stało, koniu mój?
Nie myśmy-ż wczoraj harcowali,
Nie my tu wściekle tratowali,
Gorliwej zemsty czując żar,
Tych zdrajców, jak rozkazał car?
Czy nie we krwi odstępców carskich
Zmoczyłeś stal swych kopyt dziarskich?
Cóż? nie poznajesz martwych ciał?
Mój koniu bystry, koniu wrony,
Z kopyta skocz!" I koń znużony
Między słupami - w cwał!
. . . . . . . . . . .
Przełożył
Julian Tuwim
Mróz trzaskający sypie iskry.
Ugwieżdżonego nieba cud
Jak gęstym, złotym haftem błyska.
Po domach ciemno. Strzegą wrót
Zawory ciężkie i zamczyska.
Po trudach dnia spoczywa lud
I ucichł gwar i krzyk kramarzy,
Pies tylko wiernie trwa na straży,
ujada i łańcuchem grzmi.
I cała Moskwa błogo śpi,
Niepomna zgrozy, jeszcze świeżej,
A mroczny rynek, świadek mąk,
Stoi, wczorajszej pełnej rzezi,
I ślady tortur widać w krąg:
Tu trup, z rozmachu rozrąbany,
Tam kotły smoły już wystygłej,
Ówdzie topory, słupy, widły
I pień katowski, krwią zbryzgany;
Żelazne sterczą kły; co krok
Popioły tlą się razem z kośćmi;
Czernieje szereg drętwych zwłok
Na pale wbitych bez litości.
Niedawno krew ze wszystkich stron
Śnieg cienką strugą czerwieniła
I jęk bolesny płynął z łon,
Lecz ich dotknęła śmierci dłoń
I śmierć swą zdobycz pochwyciła.
Hej, czyj to koń co w piersi tchu
Po groźnym placu pędzi nocą?
Czyj słychać świst? I czyją tu
Rozmowę głośną echa niosą?
Kto on? Zuch z piekła rodem, zbój.
Kipi w nim ogień pożądania,
Na schadzkę spieszy sie, pogania
I mówi: "Rączy koniu mój!
Mój wierny koniu! Leć jak strzała,
Pędź, pędź!" Lecz rumak parą zionął,
Potrząsnął grzywą zaplecioną
I stanął. Tam, we mgle, na belce,
Między słupami - trup złowrogi
Kołysał się. Nasz jeździec srogi
Przeleciałby i pod wisielcem,
Lecz koń, pod batem, pianę z pyska
Toczy, rży, parska, wstecz się ciska.
"Czego się boisz? Czekaj! Stój!
Co ci się stało, koniu mój?
Nie myśmy-ż wczoraj harcowali,
Nie my tu wściekle tratowali,
Gorliwej zemsty czując żar,
Tych zdrajców, jak rozkazał car?
Czy nie we krwi odstępców carskich
Zmoczyłeś stal swych kopyt dziarskich?
Cóż? nie poznajesz martwych ciał?
Mój koniu bystry, koniu wrony,
Z kopyta skocz!" I koń znużony
Między słupami - w cwał!
. . . . . . . . . . .
Przełożył
Julian Tuwim