Ktokolwiek jesteś: wyjdź nad wieczorem
z pokoju twego, w którym wszystko znasz;
już dal przed tobą stanęła otworem,
przed dalą tylko dom twój trzyma straż:
ktokolwiek jesteś.
A wzrokiem swoim, co ledwo leniwie
opuszcza juz zużyty próg pod bramą,
podnosisz wolno czarny kadlub drzewa
i stawiasz je przed niebem: smukłe, samo.
I uczyniłeś świat. A świat przyziemny
jest jak to słowo, co milcząc dojrzewa.
A gdy twa wola pojmie sens tajemny,
oczy go twoje porzucają tkliwie...
(tł. Witold Hulewicz)
z pokoju twego, w którym wszystko znasz;
już dal przed tobą stanęła otworem,
przed dalą tylko dom twój trzyma straż:
ktokolwiek jesteś.
A wzrokiem swoim, co ledwo leniwie
opuszcza juz zużyty próg pod bramą,
podnosisz wolno czarny kadlub drzewa
i stawiasz je przed niebem: smukłe, samo.
I uczyniłeś świat. A świat przyziemny
jest jak to słowo, co milcząc dojrzewa.
A gdy twa wola pojmie sens tajemny,
oczy go twoje porzucają tkliwie...
(tł. Witold Hulewicz)