Z odległych, swobodnych przestrzeni
Zaciągnęli swego Boga i wtrącili
Przemocą w swój własny czas...
I siedzieli, i śpiewali na jego cześć,
Aż On w końcu niemal zniknął
Pogrążony w ich ciemnościach.
Zapalają jasne świece,
Tysiące świec, i błagają,
By ich światła nie zagasły,
Zanim w sercach nie odkryją
Śladów swego Boga...
*
Ludzie, co znają głębokie milczenia,
Są jak chłopcy, co mają skrzypce
Jeszcze po swoim praojcu;
Ale nigdy nie budzą ich strun,
Ciężkie bowiem stały się ich dłonie,
Gdyż za długo służyły w ciemnościach.
Lecz drewniane pudła skrzypiec są jak lasy,
I szum powstaje w gałęziach,
A wnukowie wtedy czują: poza nimi
leży morze...
16 VII 1898, Sopot
Takie są smętne, wieczorne dramaty:
Postaci zrodzone w jasne dni
Szukają gdzieś drogi donikąd,
I naraz ciężkie stają się wszelkie nazwy,
I obłaskawione rzeczy.
Czujesz, jak trudno odnaleźć drogę
Od jednego istnienia do drugiego ?
Oto słońca były jako pieśni...
I nagle góry stoją zasłuchane,
A tyś samotny został ze swym lękiem.
23 VII 1898, Oliwa