Nadzieja lśni jak słomy ździebełko w stodole.
Czemu lękasz się osy, szalonej swym lotem?
Patrz, słońce zawsze prószy w szczelinie gdzieś złotem.
Gdybyś się zdrzemnął, łokcie oparłszy na stole?
Biedaku mój, tej wody choć wypij, źródlana,
Zimna. Śpij potem. Widzisz, jam z tobą, zbądź trwogi.
Pieszczotami otoczę twej drzemki sen błogi
I będziesz, jak dziecina, nucił, kołysana.
Południe bije. Oddal się, przez litość, pani!
Śpi. Dziwna, że stąpanie kobiety tak rani
Mózg nieszczęsnych biedaków, dzwoniąc o ich głowę.
Południe bije. Skropić kazałem w pokoju.
Śpijże, śpij! Nadzieja lśni jak kamień w wyboju.
Ach, kiedyż znowu róże zakwitną wrześniowe?
tłum. Stanisław Korab - Brzozowski
Inne teksty autora
Paul Verlaine
Paul Verlaine
Paul Verlaine
Paul Verlaine
Paul Verlaine
Paul Verlaine
Paul Verlaine
Paul Verlaine
Paul Verlaine
Paul Verlaine
Paul Verlaine
Paul Verlaine