VI
Biały sierp wąski
Wzeszedł nad bór;
Z każdej gałązki
Świegotów chór
Płynie gęstwiną...
O ma dziewczyno!
Stawu tajemne
Lustro bez dna
Odbija ciemne
Wierzb sennych tła,
Gdzie wiatr wspomina...
Marzeń godzina.
Ogromna, tkliwa
Cichość i mir
Z szafirów spływa,
Z gwiaździstych lir
Slodko się chyli...
O, czar tej chwili!
VII
Krajobraz w wagonowych drzwiczek obramieniu
Mknie bez opamiętania i całą przestrzenią
Wraz z drzewami, zbożami i wiatru podmuchem
Wali prosto w okrutną oną zawieruchę,
W której kładą się smukłe słupy telegrafu
Z drutami jak zakrętas dziwnego parafu.
Swąd węgla płonącego, pary wrzącej chmury,
Cały łoskot tysiąca łańcuchów, na których .
Tysiąc sieczonych chłostą wyłoby olbrzymów;
I nagle krzyki sowie, przeciągłe wśród dymów. -
-I cóż to dla mnie znaczy, kiedy w ocząch moich
Mam wizję, która serce me radością poi,
Kiedy głos ten tak wdzięczny jeszcze szepta do mnie,
A to Imię urocze, brzmiąc dźwięcznie i dzwonnie,
Niczym oś w oszalałych tych wirowań środku
W brutalny wozu rytm się włączą nutą słodką.
Feliks Konopka
VIII
I w aureoli swojej Święta
I Kasztelanka w swojej wieży,
Wszystko co słowem da się spętać
Z miłości jak i gracja świeżej;
Ta nuta złota, co ją umie
Głos rogu budzić w głębi lasu,
Serdecznej zaślubiona dumie
Szlachetnych Dam z minionych czasów!
Wreszcie uśmiechu też orędzie
Co słodko, a niezwyciężenie
W czystości rodzi się łabędziej
Z Kobiety-Dziecka zarumienień;
W patrycjuszowskiej wdzięcznej lidze
Róż z bielą w mas perłowych lśnieniu.
Wszystkie te rzeczy słyszę, widzę
W Karlowingowskim jej imieniu.
Feliks Konopka
XIII
Wczoraj o tych i innych rzeczach była mowa,
A wzrok mój oczu twoich wciąź szukał od nowa,
A moich znowu oczu wciąż szukał twój wzrok,
Podczas gdy dalej równo płynął rozmów tok.
Pod banałem zdań płytkich, ważonych najściślej,
Miłość moja błądziła po tropach twych myśli;
A gdyś ty mówiła, niebaczny twych słów
Ku twej tajemnicy jam wytężał słuch:
Bowiem głos i spojrzenie Tej, co w twych wahaniach
Czyni cię raz radosnym, raz smutnym - odsłania -
Choćby się w uśmiech krył czy w smutku cień -
Istoty naszej najtajniejszy rdzeń.
Wczoraj pierś ma radości nie mogła pomieścić:
Jestże złudną nadzieja co serce me pieści,
Jestżeś złudą nadziei mojej, słodki śnie?
O! nie! nieprawdaż? nieprawdaż że nie?
Feliks Konopka
Biały sierp wąski
Wzeszedł nad bór;
Z każdej gałązki
Świegotów chór
Płynie gęstwiną...
O ma dziewczyno!
Stawu tajemne
Lustro bez dna
Odbija ciemne
Wierzb sennych tła,
Gdzie wiatr wspomina...
Marzeń godzina.
Ogromna, tkliwa
Cichość i mir
Z szafirów spływa,
Z gwiaździstych lir
Slodko się chyli...
O, czar tej chwili!
VII
Krajobraz w wagonowych drzwiczek obramieniu
Mknie bez opamiętania i całą przestrzenią
Wraz z drzewami, zbożami i wiatru podmuchem
Wali prosto w okrutną oną zawieruchę,
W której kładą się smukłe słupy telegrafu
Z drutami jak zakrętas dziwnego parafu.
Swąd węgla płonącego, pary wrzącej chmury,
Cały łoskot tysiąca łańcuchów, na których .
Tysiąc sieczonych chłostą wyłoby olbrzymów;
I nagle krzyki sowie, przeciągłe wśród dymów. -
-I cóż to dla mnie znaczy, kiedy w ocząch moich
Mam wizję, która serce me radością poi,
Kiedy głos ten tak wdzięczny jeszcze szepta do mnie,
A to Imię urocze, brzmiąc dźwięcznie i dzwonnie,
Niczym oś w oszalałych tych wirowań środku
W brutalny wozu rytm się włączą nutą słodką.
Feliks Konopka
VIII
I w aureoli swojej Święta
I Kasztelanka w swojej wieży,
Wszystko co słowem da się spętać
Z miłości jak i gracja świeżej;
Ta nuta złota, co ją umie
Głos rogu budzić w głębi lasu,
Serdecznej zaślubiona dumie
Szlachetnych Dam z minionych czasów!
Wreszcie uśmiechu też orędzie
Co słodko, a niezwyciężenie
W czystości rodzi się łabędziej
Z Kobiety-Dziecka zarumienień;
W patrycjuszowskiej wdzięcznej lidze
Róż z bielą w mas perłowych lśnieniu.
Wszystkie te rzeczy słyszę, widzę
W Karlowingowskim jej imieniu.
Feliks Konopka
XIII
Wczoraj o tych i innych rzeczach była mowa,
A wzrok mój oczu twoich wciąź szukał od nowa,
A moich znowu oczu wciąż szukał twój wzrok,
Podczas gdy dalej równo płynął rozmów tok.
Pod banałem zdań płytkich, ważonych najściślej,
Miłość moja błądziła po tropach twych myśli;
A gdyś ty mówiła, niebaczny twych słów
Ku twej tajemnicy jam wytężał słuch:
Bowiem głos i spojrzenie Tej, co w twych wahaniach
Czyni cię raz radosnym, raz smutnym - odsłania -
Choćby się w uśmiech krył czy w smutku cień -
Istoty naszej najtajniejszy rdzeń.
Wczoraj pierś ma radości nie mogła pomieścić:
Jestże złudną nadzieja co serce me pieści,
Jestżeś złudą nadziei mojej, słodki śnie?
O! nie! nieprawdaż? nieprawdaż że nie?
Feliks Konopka