Walka ze sobą

Fansted

Śmierzy i ćmi ból moją duszę
czasami sam nie rozumiem swych słów
Czasami sam nie wiem co piszę
przechodzi ból i zdwaja się znów
Ruga me ciało z krwi i kości
i mózg mi rozrywa tępotą myśli
A ja w swej całej ludzkiej podłości
ośmielam się pytać i śnić
Tu nie o rymy przecudne chodzi
nie o ten tekst, nie o te słowa
Tu zwykły człowiek z łona się rodzi
niezrozumiany jak niemowa
Czasami zasnąć chcę przed ranem
lecz spać nie mogę tak jak żyć
Pogłębiam wtedy swoją ranę
której się nie da niczym zszyć
I mógłbym tak w nierównym tekście
w słowach bez liku sił mi brak
Lecz jeśli czytacie - znaczy jesteście
stworzeni na wzoru obraz wspak
Czy rozumiecie słowa te nie moje
co ręką moją podpisane
Ja nie rozumiem dlatego się boję
dlatego leżę i nie wstanę
Zamknij już księgę, dzielnyś herosie
skoro daleko tak Twój umysł brnie
Bałbyś się powiedz spłonąć na stosie
gdybyś w odbiciu swym ujrzał mnie
Serce Ci mówi żeś twardy jak głaz
że myśli mocne masz jak stop
Lecz boisz się, boję się ja
głowę najświętszą wodą mi skrop
Niech opętanie jeśli nim jest
minie za dnia do nocy przyszłej
Wybaw mnie siebie jeśliś nie pies
jeśliś jest człowiek ze sfery wyższej
Fansted
Fansted
Wiersz · 25 października 2000
anonim