urodziłam się jako lustro nocy
przyłożone do ust astmatyka
(pociągi przeciągów nie biegną na pomoc
przewożą jedynie urywane światła
kołatania komór
robią krótkie przerwy w powietrzu)
wszystko w liczbie pojedynczej
jednorazowej
- plastikowe sztućce aparaty tlenowe alternatywne rozwiązanie
widać we mnie
pęknięcie w teorii
rysę
i nerwowy uśmiech rzeźbiarza
celujące w czułe miejsce zimno dłuta
...
otrzepałam pył z rąk i z ust
wyrwaną z kontekstu metaforą lęku
wykrzywia się teraz za karę
moja słaba forma
stawia kropkę kiedy ja jeszcze
Pierwszy dwuwers to jest tak świetne otwarcie wiersza, że aż zazdroszczę. Niepokój tekstu aż pulsuje.