Wolność wyznaczam sznurkiem po okręgu,
gdzie każdy stopień winny jest świadomość.
Za kulisami świat, jakże doskonały, kijkiem i kredą
antycypuje trzysta sześćdziesiąt plus zbędne cztery.
Analizuję zbyt dużo, nie uznając tego za błąd,
dywergencyjne i tak odrzuci teorie wtórne.
Dążenia i pragnienia z charakterem szariatu,
zmuszają mnie do egzystencji wagi aptecznej.
Ta czułość stała się sensem na długo przed godziną zero.
***
Statek kosmiczny bez steru,
jakaś przestrzeń pomiędzy ważnymi problemami.
Są rzeczy, których po prostu nie nazywam.
Rzeczy, które tworzą konstelacje i pulsacją
wżynają się pomiędzy żebra.
Pomiędzy zwoje, żeby pamięć skraść,
zagrabić spokój.
W tym wszystkim nie ma koła ratunkowego,
nie ma nawet dróg ewakuacji.
Zapętlone karuzele abstrakcji.
Gdy już wszystko odwiruję poszukam gruntu
który obrodzi.
Ponad słońcem i zimnymi biegunami.
Zapadnę się i zniknę.
Wolne elektrony to tematy na które zazwyczaj nie piszę, pisane w sposób którego zazwyczaj nie stosuję. To dosyć wtórny projekt w którym ustaliłem kilka zasad:
1. Nie krępuję się słownictwem. Nie dbam o zrozumienie "za pierwszym czytaniem".
2. W wierszu musi się znaleźć przynajmniej jeden rym.
3. Nagromadzanie powtórzeń.
4. Przynajmniej jeden oksymoron (tutaj nie znalazłem na niego miejsca).
Możesz uznać ten wiersz za eksperyment. Chociaż jak wspomniałem to dość wtórne.
Jeśli chodzi Ci o inwersję w "pamięć skraść", to z rozmysłem tu jest, żeby synonimy były blisko siebie: "pamięć skraść, zagrabić spokój."