Pewnego razu kobieta miła, w której łonie dusza dzieciątka jeszcze nie gościła.
Wciąż zajść w dążę próbowała, lecz każda próba jej się nie udawała.
I mimo że jej mąż wspaniale ją traktował i najlepsze jedzenie dla niej szykował
To i tak wciąż zasmucona chodziła, bo druga żona jej męża wciąż dzieci rodziła.
Nic Jej radości nie przynosiło i wszystko z dzieckiem jej się kojarzyło.
I gdy już była bardzo zrezygnowana w ŚWIĄTYNI BOŻEJ padła na kolana.
Z płaczem i drżeniem rąk swoich oraz z nadzieją, że PAN jej smutek ukoi modlić się zaczęła, aby poczęła.
I gdy jeszcze nie skończyła głos KAPŁANA PAŃSKIEGO usłyszała.
„Dopókiż będziesz się zachowywać jak pijana? Wytrzeźwiej ze swego upicia! Anna zaś odpowiedziała, mówiąc: Nie, mój panie! Lecz jestem kobietą przygnębioną. Ani wina, ani innego trunku nie piłam, ale wylałam swoją duszę przed Panem. Nie uważaj swojej służebnicy za kobietę przewrotną, gdyż z głębi swej troski i zmartwienia dotychczas mówiłam. Wtedy odpowiedział Heli, mówiąc: Idź w pokoju, a Bóg Izraela da ci to, o co go prosiłaś.”
Anna podziękowała i wraz z swym mężem do domostwa swego się udała.
I po pewnego czasie upływu dziecko na swych rękach trzymała.
Imię Samuel mu nadała, ponieważ od PANA go otrzymała.
A dokładnie takie słowa powiedziała: „Od Pana go wyprosiłam”.
A gdy odstawiła od piersi malucha do ŚWIĄTYNI go zaprowadziła i PANA chwaliła.
A gdy minęły lata Samuel stał się wielkim Kapłanem i PAN go sobie upodobał.
Oraz zamiast Chelego go sobie mianował