ocieram się o życie jak o draskę
płonę przez chwilę
czas szybko płynie
odrobina ciepła
ogień w sercach
zwęglony na boki się wyginam
rzucają mnie do popielnicy
niepotrzebny konam
w objęciach nicości
popiół wypełnia oczodoły
koniec drogi
początkiem nowej zapałki
ze starej paczki