I znów puszczam się
jak buddyjska ladacznica bo
nic mnie tu nie trzyma
I znów rozpowiadam o sobie głupoty
niepewny istnienia by chociaż zaistnieć
i tak nie ma nie ma nie ma
Nie ma o czym mówić
nie ma po co cokolwiek robić
bo nie ma szans na wygraną
Jak telewizja tępo trwam
jak rządzący po powierzchni pływam
tylko już nie wierzę jak wszyscy
Już nie chodzę po kościołach
chyba, że nocą pijany
ale wtedy Bogowie zamykają interes
I znów rozpowiadam o sobie głupoty
niepewny istnienia by chociaż zaistnieć
i tak nie ma nie ma nie ma
Nie ma o czym mówić
nie ma po co się spotykać
nie da się już nic zmienić
Tylko zegar powoli nieśpiesznie
wydaje się rozumieć choć trochę
o co mi chodzi