Rzeka marszczy czoło tafli
przyjmuje zaproszenie ciepła
promienie igrają z ogniem
słońca, spalonego od wiatru
odpływa wspomnienie
nocy, która krzyczała
na ulicach miasta
gołe konary drzew
utrzymują chmury w ryzach
już biegają pierwsi atleci
z piętra, gdzie czajnik wyznacza
odgłos pobudki
myśl spada na drogę
jak liść więdnie, zasypana
spacer, bo niedziela
listopad taki zadumany
gdzie byłam tej jesieni
gdzie jestem
- alogiczne, zwykłe, siekierowe dyrdymały
Ładny, bez przesady:)"
- autorka komentuje samą siebie(?)
- no i ciekawostka: mój pierwszy wpis dotyczył tekstu o "ukraińskiej miłości", a tu powyżej zmiana; wyliczankowe pierdy prosto z okna znowu zaznaczone kursywą, która jest zarezerwowana dla cytatów