Literatura

Klinika antyreligijna (opowiadanie)

LordzFc

Krótkie opowiadanko filozoficzne.

Klinika antyreligijna. Siedzę w nieskończenie długiej kolejce hominidów. Tysiące pytań orbituje wokół centralnej jednostki obliczeniowej w mózgu, która nie potrafi znaleźć odpowiedzi. Budzi się we mnie pradawny stres, mam sporo wątpliwości co do istoty świata. Jego bezsens i przypadkowość mnie przerażają. Jest on równaniem z nieznanym wynikiem i rzędami iksów, połączonych zmiennymi. Wielu uczonych próbowało dociec jego matematyczną istotę i nie znalazło jej. Jednak teiści szybko poznali jego rozwiązanie, nazywając Bogiem.

 

Gabinet antyreligologa: pusta biała klatka z przekazywaczem obrazów do mózgu. Nic więcej, nawet fotela nie ma.Jestem sam w sześciennym pomieszczeniu. Lęk przed nieznanym, szybsze bicie serca, determinowane przez pradawne instynkty oraz niepokojące odliczanie nieskończoności. Jeszcze chwila i zostanie włączone jedyne urządzenie w tym miejscu. Patrzę na nie z rosnącą ciekawością. W końcu gasną światła i po kilkusekundowej ciszy zaczynają się tworzyć wokół mnie pierwsze bezwładne kształty.

 

Stoi obok mnie człowiek pierwotny. Bystre oczy, doskonała budowa ciała i dłonie trzymające kamień – pierwsze narzędzie. Nie poprzestaje na nim i tworzy kolejne, bardziej skomplikowane. Powoli ładuje się tło w postaci zielonych liściastych drzew oraz wysokich wapiennych szczytów. Przepiękne miejsce. Czas jednak przyśpiesza i nie dane mi jest cieszyć się tego widokiem. Przenoszę się do krainy o klimacie zdecydowanie łagodniejszym. Powstały już pierwsze osiedla, a część ich mieszkańców pracuje przy budowie rowów rozprowadzających wodę z pobliskiej rzeki na oddalone o kilkaset metrów pola. Bardzo ciężka praca, lecz chcąc otrzymywać odpowiednie zbiory muszą ją wykonywać. Poddawanie się wyrokom natury nie leży w ludzkim interesie.

 

Ponownie przenoszę się w czasie i przestrzeni. Wielkie miasto, zatłoczone ulice i sztuczne jezioro, zasypywane rękami robotników. Czas przyśpiesza, widzę zmieniające się pory dnia, uwijających się błyskawicznie niewolników i stopniowo rosnącą budowlę na miejscu lustra wody. Poraża ogromem i geometrycznym pięknem. Odbijające się promienie słońca niszczą narządy wzroku. Nie mogę się nadziwić, że przy tak prymitywnej technologii człowiek potrafił przetransportować wielkie bloki skalne i stworzyć z nich coś tak wspaniałego. Mityczna Gaja już wtedy kłaniała się nowym władcom Ziemi, pozwalając im wzrastać w dostatku.

 

Późniejsze tysiąclecie, bardzo odległe od tego, w którym przed chwilą wizytowałem. Planeta ostatecznie upada na kolana przed gatunkiem homo sapiens, który modyfikuje ją w zależności od potrzeb całej cywilizacji ludzkiej. To co dawniej mogłoby się wydawać boską mocą, stało się jedynie wyzwaniem dla inżynierów. Nie znali pojęć „degradacja środowiska” czy „zagłada Ziemi”. Stali się aniołami, którzy poprzez czyny starali się uzyskać moc mitycznego bóstwa.

 

Program uruchomił kolejną z wizji. Znalazłem się w przestrzeni międzyplanetarnej. Tam gdzie dawniej orbitowały dwa ogromne gazowe olbrzymy – Jowisz i Saturn, powstawał pierwszy tunel podprzestrzenny. Dźwigi, rakiety i statki uwijały się jak mrówki przy budowie ogromnej konstrukcji. Rodziła się era gwiezdnych podbojów dla spragnionych nowych wyzwań humanoidów, którzy dążyli do uzyskania jeszcze większej mocy sprawczej.

 

Przeminęło kilkaset epok, ludzie stawali się co raz mniej fizyczni, aż w końcu scalili się w jedną indywidualistyczną osobliwość. Nie istniała już ani dłoń, ani żadna rozwinięta maszyneria. Ich rolę przejęły czysto abstrakcyjne równania wszechświatów, łączące się z nieskończoną ilością sprzecznych wyników. Nadczłowiek nie mogąc wybrać odpowiednich danych tworzył kolejne wszechświaty, czekając na ten odpowiedni. Powstawało nowe życie, czasoprzestrzeń gęsto pokrywała swój wymiar, wykraczając często poza jego granice. Wzrastały i umierały cywilizacje pretendujące do miana boskiej. Indywidualistyczna osobliwość kontaktowała się z innymi wysoko rozwiniętymi istotami. Zrozumiałem ostatecznie, że Bóg nie istnieje. To jedynie człowiek postawił sobie wysoko poprzeczkę.


dobry 2 głosy
Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować i oceniać teksty
Zaloguj się Nie masz konta?   Zarejestruj się
Marcin Sierszyński
Marcin Sierszyński 18 marca 2011, 23:05
"pusta biała klatka z przekazywaczem obrazem do mózgu" - obrazów?

"Czas jednak przyśpiesza i nie dane mi jest cieszyć się widokiem tego." - bardzo niezgrabne zdanie poprzez użycie zaimka na końcu.

"Indywidualistyczną osobliwość kontaktowała się" - zapewne literówka.

"Oświecenie, wynosząc człowieka do godności potencjalnie wszechmocnego stwórcy, zdegradowało go w rzeczywistości do poziomu zwierzęcego.; odróżnienie dobra i zła zastąpiły kryteria utylitarne. Fundamentalne więzi, które podtrzymywały ludzką wspólnotę – rodzina, religia – zostały wyszydzone lub gwałtem rozerwane. Krótko mówiąc, Oświecenie to wielka katastrofa kulturalna." - napisał Leszek Kołakowski w eseju "Nasza wesoła apokalipsa". Zupełnie inna wizja niż ta, którą przedstawia twój tekst. "Klinika antyreligijna" stoi murem za dorobkiem oświecenia, a bohater tekstu dostaje pod nos obrazy pokazujące potęgę rasy ludzkiej i zaczyna w nią "wierzyć", jakkolwiek słowo wydaje się w kontekście opowiadania nie na miejscu. To, co się dzieje w jego głowie (a zarazem w głowie przyszłościowego społeczeństwa) zaczyna być dla niego samego jasne: nauka, postęp, ewolucja. Niebezpieczny obraz, niepokojąca wizja, zahaczająca nawet pod koniec - jakby ją usprawiedliwiając i urzeczywistniając - jungowską podświadomość zbiorową.

Bardzo dobry tekst. Warty polemiki, choćby miała ona dziać się tylko w głowie czytelnika. Co uczyniła "Klinika antyreligijna" niżej podpisanemu. :) Winszuję.
LordzFc
LordzFc 18 marca 2011, 23:08
Kurcze, jednak pomimo ślęczenia i poprawiania dosłownie każdego przecinka nie ustrzegłem się błędzików. Dzięki i jestem zadowolony, że spodobał się chociaż jednemu z komentatorów : )
olivia 18 marca 2011, 23:23
drugiemu też. :)
widzisz, jak chcesz to potrafisz. :)
wrócę tu jeszcze i wypowiem się szerzej. teraz nie bardzo mogę, gdyż laptop ze mną walczy i z każdym słowem mam większą ochotę znokautować go z małą pomocą ściany. :|
Marcin Sierszyński
Marcin Sierszyński 19 marca 2011, 00:23
Od tego tu jesteśmy, my Lord. ;) Tekst zasługuje, jak widzę, na główną.
olivia 19 marca 2011, 14:33
Zasluguje, oczywiscie. :)
To twoj najlepszy tekst, z tych, ktore czytalam, LordzFc. Spojny. Poprawny i przede wszystkim ciekawy. Nie mozna tez odmowic polemiki, o ktorej wspomnial juz Marcin.

co raz mniej fizyczni - coraz
Figa
Figa 19 marca 2011, 23:40
jeszcze tu wrócę nie raz!
przysłano: 17 marca 2011 (historia)

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką prywatności.
Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce.

Zgłoś obraźliwą treść

Uzasadnij swoje zgłoszenie.

wpisz wiadomość

współpraca