Wyobraź sobie, że w drodze powrotnej do domu spotkała Roberta.
Tak tego samego.
Spróbuj uplastycznić obraz Roberta jeszcze bardziej. Przeniknij go na wskroś. Wświdruj swe źrenice prosto w jego snobistyczny szary, przemoknięty tym długorzęsym deszczem garnitur i spływające po jego ciemnobrązowych włosach krople. Już widzisz?
To przyjrzyj się jeszcze jego skrzywionej od wiatru twarzy i rękom próbującym w jakikolwiek sposób naciągnąć płaszcz na twarz, aby schronić jej nieskazitelność przed skalaniem jakże nieznośnym zjawiskiem atmosferycznym.
Nie daj Boże wysuszyłaby mu się skóra. I tak wydaje majątek na nawilżanie. Skupiasz się za bardzo na wyglądzie Roberta, nie zastanawiając się co ten psychopatyczny idiota robi na n o g a c h ? !
Otóż zdarzył mu się niezasłużony przypadek-ukradziono mu jego idealny samochód.
Pomijając jego wściekłość wejdź teraz w każdy milimetr duszy i ciała Roberta. Wiem, że nie jest Ci wygodnie, ale spróbuj.
I wyobraź sobie jak wpadasz na Joannę i prowadzisz z nią jakże sympatyczną konwersację dwojga dorosłych ludzi.
-Joanna.
-Idiota.
-Nie zawracaj mi głowy tobą i twoimi bzdurnymi fanaberiami.
-Mnie wyszło 5w4 a tobie?
Robert macha dłonią, jakby odpędzał się od uciążliwej muchy i odchodzi mrucząc pod nosem nieprzyjemne epitety pod adresem Joanny.
-Jest jedynką. Na pewno jest jedynką. I to nawet bez skrzydła.
Dobrze za chwilę dam Ci spokój. Tylko wyobraź sobie jeszcze jedną absurdalną sytuację.
Robert, wychodzący z pośpiechem zza rogu, zostaje przejechany przez samochód na zagranicznych rejestracjach. Tak, samochód ukradziony mu o czwartej nad ranem.
A o Joannie mowy dziś już nie będzie. Zmęczona jest.I jakaś taka niewyjściowa.
Aha. Był jeszcze uliczny saksofonista w przekrzywionej czapce.
Grał rzewnego bluesa.
Bezzębne uśmiechy prostytutek rozmawiały na swój lekki sposób z niebem.
Deszcz przestał padać.
Tęczy nie będzie. Wyszła.
gdzie niegdzie mi haczył ale co tam...