Przed spojrzeniem do środka
Uświadomiłem sobie, że w moim spokojnym paleniu papierosa jest tylko pozorne wyciszenie. Za nim natomiast czai się wyczekiwanie. Wyczekiwanie, które zamienia się w nagłą decyzję: nie ma na co czekać. Wyjąłem mój skarb z przeźroczystego, foliowego kufra. Znaczy z takiej chwilowej, nowoczesnej wersji skrzyni, w której skrywało się złoto moich samorealizacji.
Dzwonek do drzwi brutalnie oderwał mnie od delektowania się poznawaniem tajemnicy. Przez moją głowę przemknęło: A jednak!... Niby miało mi to przyznać rację, a równocześnie nadać sens ukrywaniu się po drodze z księgarni, ale spokój nie nadszedł. Prędzej rozdrażnienie.
Próbowałem zachować zimną krew. Z miną bohatera taniego filmu sensacyjnego próbującego zagrać pewność siebie zaciągnąłem się raz jeszcze i udałem w stronę wejścia. Moje kroki miały nadawać mi swobody. W konsekwencji poruszałem się niczym nieudana parodia Charliego Chaplina.
Kamera obserwuje korytarz przez judasz. Właśnie w takim ujęciu zobaczyłem mojego sąsiada w białej podkoszulce. Bacznie go obserwowałem: czy nagle nie wyciągnie pistoletu schowanego z tyłu za paskiem. Do tej sceny nie pasował tylko jego wielki brzuch w miejscu, w którym powinien znajdować się kaloryfer mięśni. Przysłali go pewnie dla niepoznaki, bo któżby pod powłoką takiego grubasa spodziewał się szpiega, człowieka mafii albo członka jakiejś rządowej jednostki.
Drzwi otworzyłem naturalnie, ale jednocześnie tak energicznie, aby nie zdążył oddać strzału ów Szpieg-Człowiek-Mafii-Albo-Członek-Jakiejś-Rządowej-Jednostki.
- Słucham?.. Tak?.. Dzień dobry? – zakręciłem się w sposobach powitania, nadając wszelkim wersjom identyczną intonację.
- Yyy… - więc nie przemyślał do końca tego. – Sąsiad nerwowy dzisiaj – próbował przykryć swoje zmieszanie zaskoczeniem. – Czy ma sąsiad kablówkę? Bo u mnie brak sygnału?
- Zepsuł mi się telewizor – zareagowałem błyskawicznie, zaskakując i siebie rzeczoną błyskawicznością. – Dziękuję. Dowidzenia.
I zostawiłem go zdezorientowanego za drzwiami. Tego nie przewidzieli. Odsunąłem się od wejścia, by uniknąć ewentualnych strzałów. Zaległa cisza. Taki moment podwajający napięcie w filmie. Poczekałem chwilę, zanim udałem się w stronę mojej książki. Ciekawe: co teraz wymyślą?
"W konsekwencji poruszałem się niczym tania parodia Charliego Chaplina" - zdanie oczywiście poprawne, ale zacząłem się zastanawiać, jakby to mogło wyglądać, wszak sam Charlie był już wcieloną parodią (jako "Włóczęga")... a tu jeszcze tania parodia parodii. I dlaczego, aż tak drastycznie zareagowały nogi bohatera, próbującego poruszać się swobodnie. To nie krytyka - tylko zamyślenie.
"Właśnie w takim ujęciu zobaczyłem mojego sąsiada stojącego w białej podkoszulce." - proponuję zmienić, bo niby wiadomo o co chodzi, ale wyświetlił mi się zgięty facio, trzymający stopy we wnętrzu tiszerta.
"za paskiem spodni" - jeśli chodzi o urządzenie z dziurkami i klamrą to niezmiernie rzadko bywa ono częścią spodni (choć jestem w stanie wyobrazić sobie taki patent) - może wystarczy napisać: "pistoletu schowanego z tyłu za paskiem"?
Część pierwsza bardziej mnie wciągnęła.
Może musisz to potraktować jako całość, która się jeszcze pisze?
Bo tak to już jest z fragmentami.
* "....niczym tania parodia Charliego Chaplina." - widziałabym - niczym: mniej udana/niezgrabna/ prawie wierna - parodia ? wyraz "tania" ostatnio dość często gości w tekstach,
* " Drzwi otwarłem naturalnie, ....."
= "otwarłem" czy lepiej "otworzyłem"
* " .....Członek-Jakiejś-Rządowej-Jesdnos... - ująć S z Jednostki
* " ....nadając wszelkim wersją identyczna intonację." ? wszelkim wersjom identyczną intonację -
* " ...zareagowałem błyskawicznie, aż sam zaskoczony rzeczoną błyskawicznością. " - może nieco inny szyk - zareagowałem błyskawicznie, aż sam siebie zaskoczyłem rzeczoną błyskawicznością - ? zareagowałem błyskawicznie, zaskakując i siebie rzeczoną błyskawicznością -?
P.-:)
Pozdrawiam!
Wklejasz takie króciutkie części, że czuć niedosyt, ale to pozytywne zjawisko.
- :)
Kolejna przemyslana w każdym calu część, która wprawia w jeszcze większe zaciekawienie. Powoli budujesz napięcie, podsycane dużą dozą humoru, jaki lubię.
pozdrawiam