Mam kilku wrogów na osiedlu. Przemyślnie patrzę im w oczy. Każdy z nich skrywa swoją kiść.
W budynkach panuje pozorny ład. Rynny trzymają pion. Olinowanie masztów kompletne. Spławiamy się w dół szlaku. U kresu wodospad.
I zawsze odczuwam smutek, kiedy myślę o wypełnieniu przeznaczenia.
Mieć swoje miejsce w oczach drugiego człowieka – to ważkie! Moment PRZEJŚCIA z własnych wejrzeń bywa wiążący.
Mam wielu wrogów w dzielnicy. To sprzymierzeńcy.
Wyobrażenie kształtuje się powoli. Na końcu jest pogodzenie. Wszystko się od niego zaczyna.