Niebo jej nie przyjęło takiej jaką kochali ludzie
Ludzie ją porzucili taką jakiej nie przyjęło niebo
W najgorszym wypadku siedzi gdzieś na gwieździe
Krew swoją rzucając na twarze małych dzieci
Jak wy
Jak wy co obiecujecie nieśmiertelność milionowemu pokoleniu
Co upatrujecie zbawienia w strzykawce pigułce i lampach
Jak wy twórcy sensu za tysiąc dwieście lat
Jak wy nie boicie sie nocą przybycia Joanny
Ona kula więzienna Boga ludzi i rzeczy
Ona kula więzienna czasu przestrzeni i głębi
Sądzona przez ludzi w interesie Boga
Trawiona sprawnością wszystkich praw natury
z tomu Wiersze nieznane i rozproszone [pierwotnie z t. Łyse kaktusy]