Od Anioła do Szatana
Ta dziecina gnana, szczwana,
Kiedyż trupem padnie?
I niemowląt już nie będzie
Psalmujących, jak łabędzie,
Kiedy śmierć je kradnie.
I ramiona młodociane,
W bezimienny puch rozwiane,
Dziejów nazwą śmieciem.
A sto wiosen razem błyśnie
Dla zrodzonych naumyślnie,
Skoro my odleciem!