Ziemia ciało pachnące wynurza zza mgły,
Jeszcze senna od świtu i cicha,
Piersią mokrą obłoki roztrąca i wzdycha
A już wstaje, faluje i drży.
Niebo w górze rozwiane i zmięte jak tiul,
Do ust gorzkich przyciska i chłodzi -
Blady dzień się w pieszczocie wyłania i rodzi
W pocałunku mocniejszym nad ból.
I od ziemskiej półkuli aż do mlecznych dróg
Plecie chmury z różowych warkoczy,
Aż się w pąsach jak róża rozwinie i stoczy
Niby dywan dla Twoich nóg.