I
Otóż jestem znów w lesie tym cichym i cudnym,
otóż znowu tę samą woń powietrzną chłonę,
otóż znowu w tom miejsce wstąpił ulubione
i owiałem się światem mych marzeń bezludnym.
Powstań! Powstań, przeszłości! Po żywocie żmudnym
powstań mi młode wczoraj! Będziesz pozdrowione
jako ulubienica, co łoża oponę
rozwiera, by w nie wstąpić, i kształtem przecudnym
upaja wzrok, i duszę wyrywa z człowieka
do stóp twoich, do łona, do piersi, do czoła,
że dusza rozszalała, jak szalona rzeka,
wali się, rwie i pieni, posiąść się nie zdoła -
o wczoraj! ... jakże twarz twa mroczna i daleka,
o wczoraj!... żaden głos się ciebie nie dowoła...
II
Tu mi na wieki piękno w jedną noc młodzieńczą
zaklęło się w głąb duszy, nigdy nie zamiera;
gdziemkolwiek jest, co czynię, co bądź się otwiera
przed duchem, jakiekolwiek dni trudzą lub dręczą:
nicha noc w Wyżnich Hagach trwa pod trwałą tęczą,
nic jej nigdy nie zmąci, żadna się nie wdziera
do tego sanktuarium plama - lśniąca, szczera
tafla złota się błyszczy - ciche pnie ją wieńczą.
Cóż to było ? Tu zbiegłem ze szczytu Łomnicy
niegdyś młody i silny i słuchałem pieśni
z samotności zrodzonej, z miłosnej tęsknicy.
Jedna noc, co się na wiek cały ucieleśni,
jedna noc - światło ducha niewstępnej boznicy,
jedna noc - i wiek cały próżnych marzeń: wskrześnij!...