Anioł milczenia.

Maria Konopnicka

Z lutnią, po której złote struny biega,
Klęczę na rąbku szaty Najwyższego,
I białe czoło obracam w tę stronę,
Kędy wirują globy rozpędzone.
Przejrzystą dłonią wygładzam etery,
Echem miarkuje rozśpiewane sfery,
By nie przerywać ciszy majestatu...
I - pokój... pokój... pokój! szepcę światu.
* * *
Byłem, gdy z myślą Bóg rozmawiał własną;
Bylem, gdy w służbę wziął jutrzenkę jnsna.
Byłem, gdy z mgławic, co mu zdobią szaty,
Strząsał dzień biały i słoneczne światy.
W pierwszem zwierciedle błękitnego morza
Jam się przeglądał, zanim weszła zorza,
I zanim z pąków wytrysnął rój kwiecia,
Ja w rąbku niosłem pokoju stulecia.
* * *
Tam, kędy z okiem opuszczonem stoję
Dogrzmieć nie mogą ziemi niepokoje;
Żywiołów burze ja trzymam w granicy,
Rum jeat skinieniem wszechmocnej prawicy.
Kiedy nad zakres do przyszłości biega
Harde pytania: "poco? i dlaczego?"
Ja w białych palcach wstrzymuję zasłonę,
Którą od dzisiaj jutro oddzielone.
* * *
Między Myak gromu a grzmot stopę stawię,
I roaą polnym kwiatom błogosławię.
Na skrzydłach moich wioskę twą kołyszę,
Smutnych łzy liczę i westchnienia słyszę...
W ciszy twych gajów, w poranki majowe,
Tęsknem dumaniem poświęcam twą głowę
I ducha twego prowadzę po niebie,
Byś "siadł i zamilkł i wzniósł się nad siebie".
* * *
Ja płaszcz królewski rzucam na ramiona
Milczącej nędzy, co w ukryciu kona,
A dłoń wychudłą podnosząc z barłogu,
Samemu tylko spowiada się Bogu.
Ja balsam daję na palące rany,
Ja dźwigam z tobą ból niepodzielany,
Ja tułaczowi pot ocieram z czoła
I z samotnikiem zasiadam u stota.
* * *
Mędrca mądrością jestem i rozwagą,
Myślicielowi daję prawdę nagą;
A jako źródło, bijące od wieka,
Wzmagam, oczyszczam, podnoszę człowieka.
Jam jest wymową grobów i cmentarza,
Urokiem nocy, powagą ołtarza;
Jam jest rapsodem dziejowym ruiny,
Pociskiem wzgardy i rumieńcem winy.
* * *
Kto mnie ukochat, znalazł skarb pogody,
Pokoju ducha i ciszy i zgody:
Zgiełkliwa zgraja pierzcha i ucieka
Od milczącego w zadumie człowieka.
* * *
Ja jestem słońcem, pod którego żarem
Dojrzewa zamysł, i jam jest ciężarem
Którego słabi podźwignąc nie mogą...
Jestem potęgą, której zdeptać nogą
Nie podołają najwięksi mocarze...
Ja jestem siłą, co zniewagę karze...
Jam broń niewinnych i pomsta straszliwa,
Od której zbrodzień tajny dogorywa.
* * *
Nad popiołami zwyciężonych grodów
Otrząsam z skrzydeł nadziejo narodów,
Lecących w próżnię, jak wymietna plewa,
Którą wiatr przed się drażni i rozwiewa...
W bladych klęsk siady postępuję krwawe,
Z nędznym skazańcom jedną dzielę ławę;
Na zgliszczach śpiewam Hiobowe pienia,
I jestem czarną chorągwią zniszczenia.
* * *
Najbliższy Panu i najmilszy Panu,
Ja z perłą padam na dno oceanu,
I z ciszą morską odbywam narady,
Których z przestrachem słucha sternik blady.
* * *
Nad bojowiskiem wyciągam ramiona,
Jestem modlitwą tego, który kona

I jestem krzykiem matki, gdy przybieży
Odszukać syna wśród trupów żołnierzy,
I krew jej ścinam, i wstrzymuję tętna,
I na niej żywej - trupa kładę piętna.
A przy kurhanie, co zamknął dzień czynu
Ja staję w miejsce pomników, wawrzynu,
I tam, gdzie zimny dzicjopis nie słucha,
Stepom skon mężnych podaję do ucha.
* * *
Pod krzyżem Zbawcy, gdy wiara i miłosć
Rzuciły w żalu Golgoty pochyłość,
Kiedy odchodził setnik do bram miasta,
Gdy włos stargany wiązała niewiasta,
Gdy noc zgłuszyła żołnierstwa okrzyki,
A echa piły rozgwar ciżby dziki;
Jam został jeden i słyszałem z drżeniem
Jęk Boga... Ziemio! módlmy się milczeniem!

Inne teksty autora

Maria Konopnicka
Maria Konopnicka
Maria Konopnicka
Maria Konopnicka
Maria Konopnicka
Maria Konopnicka
Maria Konopnicka
Maria Konopnicka
Maria Konopnicka
Maria Konopnicka
Maria Konopnicka
Maria Konopnicka
Maria Konopnicka
Maria Konopnicka