Przebudzenie

Zbigniew Herbert

Kiedy opadła groza pogasły reflektory

odkryliśmy że jesteśmy na śmietniku w bardzo dziwnych pozach

 

jedni z wyciągniętą szyją

drudzy z otwartymi ustami z których sączyła się jeszcze ojczyzna

 

inni z pięścią przyciśnięta do oczu

skurczeni emfatycznie patetycznie wyprężeni

w rękach mieliśmy kawałki blachy i kości

(światło reflektorów przemieniało je w symbole)

ale teraz to były tylko kości i blacha

 

nie mieliśmy dokąd odejść zostaliśmy na śmietniku

zrobiliśmy porządek

kości i blachę oddaliśmy do archiwum

 

Słuchaliśmy szczebiotania tramwajów jaskółczego głosu fabryki

i nowe życie słało się nam pod nogi

Inne teksty autora

Zbigniew Herbert
Zbigniew Herbert
Zbigniew Herbert
Zbigniew Herbert
Zbigniew Herbert
Zbigniew Herbert
Zbigniew Herbert
Zbigniew Herbert
Zbigniew Herbert
Zbigniew Herbert
Zbigniew Herbert
Zbigniew Herbert
Zbigniew Herbert
Zbigniew Herbert
Zbigniew Herbert