Wysokie stropy kościołów...

Achmatowa Anna

 

 

Wysokie stropy kościołów
Jaśniejsze nad nieba sieć,
Przebacz, chłopaczku wesoły,
Żem tobie przyniosła śmierć.

Za róże z placyków małych,
Za listów głupiutkich kwiat,
Za to, żeś smutny i śmiały
Z kochania smętnego bladł.

Myślałam — może umyślnie
Przekornym byłeś i śmiesznym,
Myślałam — ukochać jak inne
Nie można słabe i grzeszne.

Lecz wszystko było na próżno,
Gdy przyszły jesienne przeddnie,
Śledziłeś nieczuły do późna
Za mną uparcie i wszędzie.

Jak gdybyś zbierał oznaki
Mojego chłodu. O, przebacz!
Dlaczegoś przyjął święcenia
Piołunowego nieba?

I śmierć do cię ręce przedarła,
Powiedz, co było dalej?
Nie wiedziałam, że tak kruche gardło
Pod niebieskim kołnierzem się pali.

Przebacz mi, sowie zduszone,
Chłopaczku smukły, wesoły,
Trudno mi dzisiaj do domu
Powracać z wysokich kościołów.

Przełożył Jerzy Liebert