Maski! Maski! Niech Eros oślepnie!
Kto wytrzyma jego wzrok promienny,
Kiedy jak przesilenie letnie
Przerywa prolog wiosenny.
Jak znienacka wśród zwykłej rozmowy
Coś się zmienia, poważnieje... Coś krzyczy...
I on nagle rzuca lęk tajemniczy
Jak świątyni wnętrze na ich głowy.
O, zgubieni, o, zgubieni niespodzianie!
Boskość chwyta w gwałtowne ramiona.
Los się rodzi, dawne życie kona.
A w głębi źródła - łkanie.
Kto wytrzyma jego wzrok promienny,
Kiedy jak przesilenie letnie
Przerywa prolog wiosenny.
Jak znienacka wśród zwykłej rozmowy
Coś się zmienia, poważnieje... Coś krzyczy...
I on nagle rzuca lęk tajemniczy
Jak świątyni wnętrze na ich głowy.
O, zgubieni, o, zgubieni niespodzianie!
Boskość chwyta w gwałtowne ramiona.
Los się rodzi, dawne życie kona.
A w głębi źródła - łkanie.