Mistrz i Panna

Baran Józef

Mistrz i Panna

(czyli najniewinniejsza rozmowa pod słońcem)

Wyfrunęła z mojej poezji i siedzi naprzeciw
w pokoiku trzy na pięć. Dziewczyna z moich stron
serca, pragnąca mnie podziwiać jako bezcielesnego
Mistrza, Ducha Św. Unoszącego się ponad wodami

Lecz gdy rozmowa wzbija się w coraz wyższe
obłoki abstrakcji – tu na ziemi uśmiechy mieszają
się, spojrzenia w oczy – krzyżują; planety twarzy
zbliżają się do siebie na niebezpieczną odległość
i oświetlają nawzajem prawie krążą po tych
samych orbitach.

Widzę wąskie nagie wargi, pomiędzy którymi –
o wstydzie opisu! – różowi się gorący język
nawilżony grzeszną śliną... Cóż z tego, gdy muszę
udawać, że obchodzą mnie tylko słowa, słowa,
słowa.

Dotykam spojrzeniami konch jej ucha, omuskuję
Żywą ciepłą i jakże inną od mojej skórę policzka
I mówię, mówię, mówię.

W tym czasie jej stopy są zupełnie nagie!
Obnażone igrają na podłodze z pantofelkami,
zdradzając niefrasobliwą obojętność wobec
rozmowy. Ach bezwstydzie dziesięciu palców
u nóg, z których każdy upomina się o osobną
pieszczotę? Gdy tymczasem w górze trwa uczone
spotkanie głów na najwyższym szczycie

Ach zuchwałe krótko podstrzyżone kosmyki
ciemnych włosów odrzucane jakby od niechcenia
dłonią do góry i domagające się adoracji warg!

Ukrzesłowieni: Mistrz i Panna – pomiędzy nami
cały alfabet obyczajnego zachowania i iskrząca się
bliskość na dotknięcie dłoni. Mówmy dalej, niech
rozmowa nie daje niczego po sobie poznać...

Inne teksty autora

Baran Józef
Baran Józef
Baran Józef
Baran Józef
Baran Józef
Baran Józef
Baran Józef
Baran Józef
Baran Józef
Baran Józef
Baran Józef