Taki tam spokój… Na gór zbocza
światła się zlewa mgła przezrocza,
Na senną zieleń gór.
Szumiący z dala wśród kamieni,
W słońcu się potok skrzy i mieni
W srebrno-tęczowy sznur.
Ciemno-zielony w mgle złocistej
Wśród ciszy drzemie uroczystej
Głuchy smrekowy las.
Na jasnych, bujnych traw pościeli,
Pod słońce się gdzieniegdzie bieli
W zieleni martwy głaz.
O ścianie nagiej, szarej, stromej,
Spiętrzone wkoło skał rozłomy
W świetlnych zasnęły mgłach.
Ponad doliną się rozwiesza
Srebrzysto-turkusowa cisza
Nieba w słonecznych skrach.
Patrzę ze szczytu w dół: pode mną
Przepaść rozwarła paszczę ciemną —
Patrzę w dolinę w dal:
I jakaś dziwna mnie pochwyca
Bez brzegu i bez dna tęsknica,
Niewysłowiony żal…