*** (albo wena jak ktoś chce)
nareszcie nadeszła z wciśniętym między żebra
palcem. przestrzeń między trzecim a czwartym po stronie
pleców ugięła się zakłopotana, a kilka kropli deszczu
reinkarnowało na szybie.
eureka - krzyknął osłupiały i pater noster
i temu podobne banały, jak to zdumiony borsuk,
zdający sobie nagle sprawę.
ołówek momentalnie zagościł w garści. papier
jak zwykle czekający w kieszeni na udzie kopulacji
z grafitową końcówką zaszeleścił z podniecenia,
odprasowany lubieżnie dłonią, przygotował się
na wiele. kilka dotleniających duszę ziewnięć,
głęboki wdech idei i mniemanie wybucha całą
mocą : penis składa się z tkanek jamnistych, gąbczastych
tudzież żył. mózg to masa galaretowata. pecunia
non olet - można też zarabiać na dupie.
łapał tematy wirujące tornadem przez szczytujące
ego. a może by przemijanie,smutek, miłość?
pisze.
frazes za frazesem .
Anathema 62
***(albo wena , jak ktoś chce)
Marek Dunat

Marek Dunat
Wiersz
·
6 lipca 2007

"frazes za frazesem " brzmi jak banał za banałem , ale co tam , potrafisz Pan pisać , nie czepiam się więc . Z tytułami jak widzę nie bardzo sobie radzisz ..:P