K.A.R.M.A (wiersz)
Anathema
wspominam. białą skórą siwym przesmykiem
na przełaj. odkręconym kranem dolewam głowę
po brzegi uszy kres. przekwitłe pola sądecczyzny
politurą kryję. dróżki zawidnokręgie. noce samotnie palące.
ludźmierskie sny głaszczę. ramiona rozłożyście napełniam
szumem spadających globów.
wspominałem. przełęcze czarne Rodopów.przebite włócznią
oczy starego Iona przepite . na wskroś. krew. połóg. bóg.
przestrzeń zawinięta w pięść rozkruszana codzienną mantrą.
mentalne drzemki.wschodziłaś we mnie świtem zasypiając.
mogłem później posiąść każdą dolinę wymarłą. za mocno chciałem.
za bardzo.
patrzę w oczy smoka. zapominam nauk dawnych guru. karma
stanowi o sile przekonań. umrę. zakończę ten świat jedną chorą myślą.
wspomnę.
Anathema62 kwiecień 2008
Zaloguj się Nie masz konta? Zarejestruj się
Jest ok, nie porywa, nie mierzi. Przeciętnie. Lepiej potrafisz.
Maturzysta maturzystą, inne kręgi kulturowe innymi kręgami : )
trochę tu inwersji, ale skoro "wspominasz" to przecież
naturalne że i styl może być bardziej romantyczny, lekko staroświecki. Wiersz podoba mi się mimo tych uwag.
Pozdrawiam :)
na przyszłość wezmę poprawkę
pozdrawiam ;)