krawat

jacek

wiążę go w powietrzu

zawsze mi się myli kierunek pętli

na szyi w ogóle nie umiem

w związku z tym zakładam go jakbym

gotowy zakładał już stryczek

wszystko we mnie schudło

jeszcze wzrok myli opuchlizna

odpowietrzyć mnie trzeba i krwi

upuscić koryto

wyjdzie wtedy z worka

szkielet

kiedy nie boli nic do oczu rzuca się

panika

czy to już

czy słychać

grzechot ściągniętych sznurowadłem kości

i czy w pionie pozostał jedynie

krawat

w żywym kolorze

 

jacek
jacek
Wiersz · 20 marca 2009
anonim
  • ew
    Pierwsza strofa świetna, dobitne skojarzenie ze stryczkiem wzmocnione inwersją w ostatnim wersie - to Ci się udało. Dalsze rozważania rozmyły trochę moc pierwszej strofy, poczytałam więc sobie od ostatniej do pierwszej, tak mi się bardziej podoba.

    · Zgłoś · 15 lat
  • Marcin Sierszyński

    · Zgłoś · 15 lat
  • jacek
    tia, nad ostatnią jeszcze pomyślę - jakieś skandowane to wyszło w pierwszy wersie.

    · Zgłoś · 15 lat
  • jacek
    po latach
    nie wszystko można poświęcić literaturze
    świadectwa nie poprawię
    bo świadczy

    · Zgłoś · 14 lat