Z listów do Marka. Materia metafizyczna. (wiersz)
jaca
Napisałem książkę, Przyjacielu. Wszystkie nasze
plany stanęły arkadami liter – czarne na białym. Teraz
mam wyrzuty sumienia. Nie chciałem przecież, aby miasto
spłonęło, nie życzyłem Wam, Matki, opłakiwania synów. Zło
jest głęboko we mnie – czas to uczciwie przyznać. Ale Ty wiesz,
Marku, że nie jestem taki, że to wszystko wina tych, którzy mi
kazali. Być może moi zmarli nie odczuwają żalu. Kilka ruchów
ołówkiem i po wszystkim – ostatecznie to nic wielkiego.
Powtarzałem to sobie latami i udało się. Teraz mogę mówić Ci
o umieraniu. Tej opowieści się nie snuje, ona rzuca się do gardła
i zaciska białą krtań. Śmierć, Marku, to zapomniany
krzyk.
dobry
1 głos
przysłano:
25 maja 2010
(historia)
przysłał
Jacek –
25 maja 2010, 00:08
autoryzował
Dominika Ciechanowicz –
30 maja 2010, 10:04
Zaloguj się Nie masz konta? Zarejestruj się
o umieraniu. Tej opowieści się nie snuje, ona rzuca się do gardła
i zaciska białą krtań."
może doczekam się całości........................która mnie uniesie
a w poezji o wygode mysli chodzi, co nie? :)
pees. oficjalnie jestem studentka filologii polskiej na uniwersytecie gdanskim ;P lalal.. :))