Rdzenie

ElminCrudo

Kręgosłup trzyma dziadka po staremu, umownie pionowo.
Za młodu sporo przeżył, a dzisiaj wiele nie może zdzierżyć. 
Niczego nie wyrzuca. Na zapas wie, że za głodne kawałki 
przyjdzie kląć na czym świat, bo kolejne źdźbło jest ziółkiem. 

Dziadkowy kręgosłup formowały inne, równie ciekawe czasy.
Senior ma włosy ze srebrnej ciszy i dłonie przy kostkach, 
solidnie obciążone sękami po młotach, kielniach, taczkach. 
Cały jest w odciskach, stwardniały od lat niewysławiania. 

Tuszuje żal o nadwyrężenia, uginanie i prężenie kręgosłupa, 
prawdziwe bóle, byłe i obecne klęski urodzajów na ugorach. 
Mógłby splunąć za i przed siebie, gdyby nie ojce i wnuczęta.
Kruszeją trzony, od kręgów psują się wyrostki. Łapie lumbago. 

Dziadek nosi swój kręgosłup z kąta w kąt. Stęka przy studni, 
nosidłami zawraca chlory i siarczany tam, skąd przypłynęły. 
Z kartonu po mleku wycina krasulę, chowa pod połę watówki, 
potem zwiedza samotnie: kurniki, obory, łąkę z ruiną stodoły. 

Kręgosłup trzyma dziadka godnie, gdy prowadzi kobietę. 
Z wieczora siedzą pod jaśminami, zrośnięci ze ścianą domu, 
jak posążki wyjęte z beczki soli. Turyści widzą tylko folklor, 
wiozą hałasy na quadach, gonią za tumanami w zaćmach. 
 
 

 

Zielona Góra 31-05-2012

 

ElminCrudo
ElminCrudo
Wiersz · 8 lutego 2016