bieguny

Yaro

otoczony ludźmi wyczuwał samotność
cisza drzew koiła ból
serce drgało lekko a lęk przeszywał je


znudzony otoczeniem wychodził z domu

zatapiał smutki nie upijał się
wiedział że rzeczywistość 
na trzeźwo nie jest do ogarnięcia

 

nie mylił się on to wiedział 
nie czytał nie pisał
wsłuchany w głosy modlił się
mówili wprost wariat 

 

niegdyś uśmiechnięty lecz podcinali skrzydła
by spadł 
wszystkich co kochał odpłynęli
został sam jak opuszczony krzyż w lesie 
za horyzontem myśli w oceanie wyobraźni

 

śnił

 

rankiem witał go dzień niemiły
z nieświeżym oddechem


nie potrafił się uwolnić czas pędził 

on nie zwolnił śmiał się na nowo
spotkał przyjaciół otoczył ich pamięcią

 

z żona pod rękę zniknął 
za rogiem żydowskiej kamienicy

 

Yaro
Yaro
Wiersz · 1 listopada 2016
anonim