cisza gra wokół
w głowie spokój
myśli falują swobodnie
na brzegu wytrwale
w piaskach zanurzona
niegdyś choroba
woda zmącona
zamykam oczy
wyciskam łzy spod powiek
nie raz nie dwa może trzy
niespokojnie było między nami
ciężka walka z pustymi dłońmi
każdy dzień każda noc już się nie boję
dzięki Bogu miałem swój początek i koniec
teraz nie mi sądzić
dziękuję za żony wytrwałość
cierpliwe oczekiwanie
upadłem lecz wstałem
bać się nie przestanę
Chyba nie powinienem dalej komentować. Problem jest gdzieś poza Literaturą.