noc długa
niepokój krótki sen
dla ciebie to wieczna męczarnia
wyciągasz zimne dłonie
o pomoc prosisz
nikt nie widzi sensu żaden interes
by zamienić słowo na dobre
o uśmiechu zapomnij
widzę odczuwam twój ból
jak uratować cię
na tratwie sama
toniesz
jestem blisko wyciągam rękę mimo smutku
mogło źle skończyć się dryfowanie w kroplach słonych
pośród myśli i słów ludzi bez serc
zimnych spojrzeń narzekań i braku współczucia
oni biedni nieufni kochają
jak im dasz nie nadzieję lecz banknoty
zmarnowana wymięta twarz
idziesz do kuchni kawa papieros
odstawiasz tabletki
błagam wróć na drugi brzeg
czekam nie zostawię samej we mgle
zimno ogrzeję cię