aby do rana

Yaro

noc długa 

niepokój krótki sen 

dla ciebie to wieczna męczarnia

wyciągasz zimne dłonie 

o pomoc prosisz

nikt nie widzi sensu żaden interes

by zamienić słowo na dobre

o uśmiechu zapomnij

 

widzę odczuwam twój ból 

jak uratować cię

na tratwie sama 

toniesz

jestem blisko wyciągam rękę mimo smutku 

mogło źle skończyć się dryfowanie w kroplach słonych  

 

pośród myśli i słów ludzi bez serc 

zimnych spojrzeń narzekań i braku współczucia 

oni biedni nieufni kochają

 jak im dasz nie nadzieję lecz banknoty

 

zmarnowana wymięta twarz 

idziesz do kuchni kawa papieros 

odstawiasz tabletki 

błagam wróć na drugi  brzeg 

czekam nie zostawię samej we mgle 

zimno ogrzeję cię

 

 

Yaro
Yaro
Wiersz · 6 lutego 2017
anonim