przypowieść

Yaro

samotne ziarno spadło na inne pole 
wyrosło zielone zakwitło wydało plon

 

inne ziarna zazdrosne modliły się o ogień 
by pochłoną jego owoc 

 

przyszedł pożar wiatr wiał w drugą stronę
spłonęły zazdrosne na wieki bezowocne 

 

pozostały popiół rozwiały wiatry na cztery strony
nie bądź zazdrosny nie módl się o krzywdy 

 

Bóg daje nam tyle ile możemy udźwignąć 
z bagażem wspomnień zasypiam niedowartościowany 

 

w moim kącie mam ciszę muzykę 
myśli spokojne i czystą duszę 

nie potrzebuję pochwał ani słów krzepkich 


wystarczy szklanka wody nieśmiały  uśmiech dziecka 

kwitnę wiosną zapach końca zimy 
jak kąśliwe spojrzenia 


ludzi którym za mało bogactwa
winią Boga 
w sobie z zasianą zazdrością

w nienawiści goreją

 

Yaro
Yaro
Wiersz · 2 listopada 2018
anonim