elicjant słońca wobec gór bezładu
potyka się blednie znika
cmentarnym szybem wdrapuję się ku niebu
ciepłe promienie wsiąkają w ulice przyczajone
atakują znienacka obnażam dłoń
nasturcja i pogorzeliska
elicjant słońca wobec gór bezładu
potyka się blednie znika
cmentarnym szybem wdrapuję się ku niebu
ciepłe promienie wsiąkają w ulice przyczajone
atakują znienacka obnażam dłoń
nasturcja i pogorzeliska