kiedy zwijam się w rulon do mikro-wymiaru
w standardzie unicode,
schodzę materii z oczu.
popiersie mam w pliku
ze znaków i antraktów.
pochylasz się wredna nad moim uchem
i szepczesz:
"mam prawo do odczytu".
tutaj mnie nie ma?
ukryty w widoku wspólnego katalogu
odkładam się
w twoich zaplanowanych tatuażach,
na udzie rysujesz więc trzy kreski
i wyświetlasz mnie
za pomocą apki
na epidermie twego sensorycznego pożądania.
łyska elestan-LYCRA.
w okolicach manszety
czuje się jak
przeinwestowany banknot.
martwi mnie,
filigranistyka twych uprzednich znaków na ciele.