Nasz nowy dom

Markus

 

To było wczesnym rankiem, dawno temu

Pszczoły murmurando grały

Zielen drzew i krzewów buchała wokoło

I nasze pachnące pole na krańcu wsi Krzyszkowo.

Chciało się tu być, słuchać i patrzeć

Nie wiem czego bardziej chciałem

Później przyjechał pan mierniczy

I wytyczył długość, szerokość i poziom.

Tu będzie nasz dom, pomyślałem głęboko

Niedaleko od ulicy, naprzeciwko furtki sąsiada

Dalej już tylko pola, zasiewy i trawa

Potem jeszcze drzewa, krzaki i sąsiada stawek.

Całkiem niezła lokalizacja - pomyślałem

Daleko od miasta i cywilizacji

Dobra sprawa bo nie lubię tłoku

Ach przyroda, tego nam teraz potrzeba.

Patrzyłem i marzyłem, będziemy tu mieszkać

Żona była ze mną ale jakby nieobecna

Zajęta zbieraniem ziół i kwiatów.

To się nazywa szczęście w końcu powiedziała.

Potem przyszedł pan Henio sąsiad z naprzeciwka

Lubił sobie pogadać przy kawie o wszystkim.

Opowiadał jak to było dawniej, może z lat trzydzieści parę

Sąsiadka przyniosła ciasto na tę okoliczność niebywałą.

Napawaliśmy się tym wszystkim

Bo nie mieliśmy tego w mieście

Tej zieleni, pól wokół, ptaków i pszczół

I sąsiadów takich co z dziada pradziada tu mieszkają.

I tej ciekawości: co się znajduje wokół, by tam pojechać, zobaczyć

I pójść razem na spacer, podziwiać stwórcze dzieła.

Taka to była nasza pierwsza randka

Na miejscu, gdzie mieszkamy teraz.

Markus
Markus
Wiersz · 4 stycznia 2024
anonim