O miłości do ojczyzny (opowiadanie)
Pensjonarka
To obrzydliwe. Obleśne. Rzygu-rzyg.
Szkaradne to to i spać mi nie daje.
Zaczęło. Powoli, ospale, ale za chwilę sieknie i na podłodze krzyżem leżeć będę.
Sezon ogórkowy. Działki, kolonie, romanse, letnie uboje.
Z domu wychodzą i nie wracają, a ja czekam, w okienka spoglądam,a tam tylko parch z trzeciego w nosie dłubie. Oczywiście czynność to szlachetna i katharsis przynosi. Ale co, dramat mam wypocić? Kiedy już rozkminiam osobowość głównego bohatera, to mi się przypomina, że tacy faceci z Anglii o facecie z palcem w nosie kiedyś coś napisali. Nawet byli zabawni.
Dość.
Podobno stowarzyszenie podglądaczy powiatowych organizuje wciąż piątkowe spotkania przy szkle. Pójdę. Jakieś nowe kontakty. Biznes. Inspiracje.
Przychodzę, a tam bieda. Wszyscy bez skarpetek. Rozumiem, nie ma czasu na włączenie pralki, jak się piorą za oknem. Smętni są, a ja z nimi. Rozmowy o istocie dyskrecji w naszym zawodzie. Studia przypadków. Metody leczenia. Tak, wsadź im swoją lornetkę w oko. Jeden tylko miły pan uznał, że to dyrdymały i wstęp do debilizmu. Zaklaskałam mu. Jeden mądry się znalazł, to warto w pupcię mu wejść, żeby i na mnie ta łaska spłynęła.
Wracam już. Nocny zwiał, to na piechotę. Auta, las, tesco.
Łączę się z kosmosem. Ładuje moje czakramy energią z kebaba.
Już blisko, czuję ten swąd. To moje miejsce. Na obcasach jestem, więc rytualnie wypierdalam się na chodnik, pokłon składając mojej mekce.
Zaloguj się Nie masz konta? Zarejestruj się
Mnie nawet zaciekawiło lapidarne narzekanie ibrak nadmiaru w podziwianiu siebie , nawet jeśli jest to pozycja horyzontalno-chodnikowa.