metamorfozy jednych troski drugich czyli clean klinem (wiersz)
Joanna Krzepina
zaczęło się od wtedy kiedy jakiś dziad darł się do nas
pod śmietnikiem na halunie zaczęliśmy go prać
a piotrek uciekł my zdziwieni zawsze wszystko z nami
okazało się potem że ten dziad to był jego ojciec
mefisto na nowy rok poszedł w diabły zrzucił skórę
dosyć dawno teraz adidaski białe sztruksy i dresik
będzie w mordę szczelił jeśli tak dalej pójdzie no
kumpel kumplem tym razem przegiął obciął włosy
takie włosy dziewięć lat zapuszczał chyba bajka
inni po dziewiętnaście mieszkają w otwocku
mają na imię krzysztof później coś się z nimi robi
i nagle zupełnie nagle są kris koniecznie z łorsoł
podobno to ostatnie akurat już mniej jest lepiej
kiedy literatura papierosy tylko drogie i breslał alkohol
dopuszczalny w knajpie w mieszkaniu brama odpada
i też drogi niby to bierze albo prowadzi do czegoś
dzisiaj trochę zmięty czyli kanapa gały w telewizor
męczy mnie ile będzie z wieliczki do takiego krakał
kilkadziesiąt pół godziny tyle wiem tylko pojęcia nie mam
jak się piwo żywiec lubię jakub wymawia z angielska
kac ale myślę przy okazji słyszę jedwab wersja disko
stachurskyego na ulicy jakbym spotkał bym buca zabił
tymczasem kamele zza zielonej i nemirof próbuję
może i mnie tu coś weźmie najpewniej cholera
Zaloguj się Nie masz konta? Zarejestruj się