Objazdowy teatr bez sensu (wiersz)
Paul Salevos
zagrajmy gdzieś jak na mdławy akt
zgliszcza łatwej wiary
uśmiechy zażarte
bezwzględnie żywiące się tylko
fast foodami miłości
na każdej stronicy
stolicy kult
niski pokłon psychopatii
słaby
2 głosy
przysłano:
1 lutego 2011
(historia)
przysłał
Paweł Lewandowski –
1 lutego 2011, 12:34
autoryzował
estel –
9 lutego 2011, 19:50
Zaloguj się Nie masz konta? Zarejestruj się
o samym tekście trudno mi się wypowiedzieć, bo albo nie łapię, albo coś tu konstrukcyjnie/stylistycznie jest bardzo nie tak, mam tu m.in. na myśli "jak na mdławy akt", bo nie wiem czy się urwało dopowiedzenie w stylu jak na coś przystało, czy to tylko zerwane porównanie. próbuję to pochwycić przez ten objazdowe teatrzyki, które ewidentnie kojarzą się z czymś starym, z pewną tradycją i tymi stronicami; i taki archaizm przybywa do stolicy, gdzie wszystko robi się na szybo, nawet miłość, chociaż tutaj by wynikało, że ta miłość nie taka zła, skoro potrafi coś wyprodukować - pożywienie. nie wiem za co przebrana jest "łatwa wiara".