Literatura

Wyspa - piesze myślenie (opowiadanie)

Latte!

część piąta

 

" ... w obcym świecie

gdzie nawet srebrniki
bierze się za dobrą monetę "

 Agnieszka Lisak

 

                Ostatnimi czasy najbardziej pragnęła spokoju.  Wyobrażała sobie samotność, jednak musiała żyć inaczej. Wiecznie otoczona obcymi, zmęczona brakiem intymności własnych myśli. Nieważne, że słowa więzły w gardle i stres powodował sztywnienie mięśni. Ciągle trzeba było się uśmiechać, wyciągać rękę, witać z nieznajomymi. Opowiadać o sobie cokolwiek, bo właściwie nikogo nie interesowało kim jesteś, ale jak długo jesteś. Śmiali się z jej świeżości emigracyjnej, w hierarchii emigranta właściwie nie istniała. Powoli uczyła się jak to jest być nikim. Nie ważne co czuła i co miała, co osiągnęła do tej pory w życiu. Najlepiej było liczyć na zawodną pogodę i siebie samą. O solidarności narodu, wyznania, pochodzenia można było zapomnieć. Jeśli  przybywając tu uważasz, że Polak pomoże w czymkolwiek,  jesteś w błędzie. On zwykle przyjechał się dorobić a przekraczając granicę wyspy zapominał co to wzajemność. Przestawał być, ale za to miał. Często myślała co takiego miał?  Do dziś nie wie.

                W styczniowy poniedziałek wędrowała z mapą w ręku do swojej nowej pracy. Wyszła wcześniej, nie mogła się spóźnić, a nie była pewna czy trafi. Jakże często towarzyszył jej strach, że zabłądzi w tym rozległym mieście. Czasami zastanawiała się, czy nie pogubiła się w życiu, wyjeżdżając. Pytań retorycznych w rozmowach przeprowadzanych z sobą samą nie było końca. Te jej wątpliwości a zarazem wiara, że warto, że to wszystko musi się poukładać... Przecież się układało, tylko potrzeba było siły, żeby iść w deszcz.

                Po godzinie szybkiego marszu i bijących po głowie wątpliwości dotarła do fabryki.  Weszła do recepcji. Sympatyczny Irlandczyk poprosił ją o nazwisko.  Zawsze zastanawiała się jak ma je wypowiadać, nie było proste. Szybki spelling i cisza. Nie ma jej na liście. Nogi się ugięły. Jak to nie ma? Przecież ona jest, i w piątek podpisała kontrakt. Kiedy tłumaczyła, przyszedł przedstawiciel agencji  Ronan, młody Irlandczyk. Wręczył jej parę safety shoes'ów*.  Uspokoił.  Były dwie listy. Telefon recepcjonisty po managera działu QI*. Jeszcze kilka minut oczekiwania i powitała ją  Irlandka Amanda. Przywitanie, kilka grzecznościowych zdań. Pomyślała, że chyba się polubiły. To nic, że irlandzki angielski trochę się różni i nie zrozumiała wszystkiego. Ważne przecież było pierwsze wrażenie, a ono było dobre.

Dostała własną szafkę, zamykaną na klucz i miejsce przy biurku. Poznała resztę ludzi z rannej zmiany. Na dwunastu inspektorów  - siedmiu to Polacy. Nareszcie miała pozytywne wrażenia. Przez cały dzień opiekował się nią Paweł. Wprowadzał w arkana prawdziwej QI. Pierwsze co powiedział, a co dotyczyło jej nowej pracy, nastąpiło kiedy pokazał jej ludzi na hali.

 

-Widzisz ich?

 

-Tak-odpowiedziała.

 

- To są twoi wrogowie- mówił jak rasowy inspektor.- Od tej chwili nie ma sentymentów, przyjaźni i kolegów. Oni popełniają błędy, a ty masz je wyłapać.

 

No to zajebiście - pomyślała.

 

Sześćdziesiąt osób na zmianie i wszyscy po przeciwnej stronie barykady błędów i wykroczeń, przeciw zachowaniu norm produktowych.

 

                 On siedział przy stole numer trzy. Od dziś będzie sypiać z wrogiem, przemknęło jej przez głowę. Sytuacja nawet ją bawiła. Właściwie to była bardziej w szoku, jak można poznać na raz tyle osób i zapamiętać. Ale już wiedziała, że polubi tę pracę i ludzi. Byli zdecydowanie bliżsi jej wyobrażeniu o emigrantach.

                  I nawet  nie martwiło ją to, że będzie musiała przemierzać dziesięć kilometrów piechotą w obie strony i cały dzień chodzić po hali w butach, które przyprawiały jej delikatne stopy o ból i odciski, sprawdzać te żółte pudełka w najbardziej znanej firmie na świecie z oprogramowaniem  antywirusowym.  Od tego dnia rozpoczęła aktywne życie piechura.

W Irlandii zdecydowanie najbardziej pewnym środkiem lokomocji, jeśli nie posiadasz samochodu - są własne nogi.

                 Wieczorem, zmęczona zapisywała w notatniku nazwanym szumnie „Impresje irlandzkie" przemyślenia .

 

Pod datą 15 stycznia 2007 było:

 

jak mam napisać ciszę

taką do ogłuchnięcia

i jak napisać niebo

chmurami spąsowiałe

 

słońce narysować

co światłem drogi będzie

i wschód co dzień obudzi

małe szczęście przyniesie

 

a potem w toni granatu

okna pozamykać

przed ciekawskim księżycem

osłonić swą intymność

 

 

jak mam napisać życie

 

_______________

* safety shoes - bezpieczne buty, zmora wszystkich

* QI - kontroler jakości

 


wyśmienity 7 głosów
Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować i oceniać teksty
Zaloguj się Nie masz konta?   Zarejestruj się
.
. 24 sierpnia 2008, 18:01
jak się chodzi pieszo
to faktycznie ma się czas na myślenie
szkoda
że takie gorzkie
ale takie jest życie...

'jak mam napisać życie'
mam nadzieję
że samo się napisało
bardziej optymistycznie
dlatego czekam na dalsze odcinki ;)
Latte
Latte 24 sierpnia 2008, 18:19
Dziękuję Kropku :)
joan
joan 24 sierpnia 2008, 21:08
a ja bym chciała kiedyś jak już dobijesz do końca sobie całość przeczytać ze szczęśliwym amerykańskim zakończeniem:) :) :)

tekst melancholijny- chyba najbardziej z wszystkich części i takie zastanowienie peelki nad sobą, ludźmi można wyczytać:) czekam na następną część

wiersz w tekście świetny:) i jak tu nie ocenić:) i jedno i drugie:)
Latte
Latte 24 sierpnia 2008, 21:21
Dziękuję :) a amerykański sen już się śni :P
Kuba Nowakowski
Kuba Nowakowski 24 sierpnia 2008, 21:55
emanuje autentycznością przeżyć - to też jest potrzebne w literaturze
Latte
Latte 24 sierpnia 2008, 22:05
:) dziękuję Johnie Wayn'ie:)
mol
mol 26 sierpnia 2008, 00:29
Na początek mam kilka drobnych propozycji, bo są miejsca jakie czytam nieco inaczej:

* "Nie ważne co czuła i co miała, co osiągnęła do tej pory w życiu."
=Nie ważne co czuła, co miała, co osiągnęła w życiu przed pojawieniem się tutaj.

* "On zwykle przyjechał się dorobić a przekraczając granicę wyspy zapominał co to wzajemność. Przestawał być, ale za to miał."
=Polak przyjechał się dorobić, a przekraczając granicę wyspy zapominał co to wzajemność. Przestawał być w zamian za mieć.

* "Czasami zastanawiała się, czy nie pogubiła się w życiu, wyjeżdżając."
=Czasami zastanawiała się: czy wyjazd z kraju nie oznaczał pogubienia się w życiu?

* "Pytań retorycznych w rozmowach przeprowadzanych z sobą samą nie było końca." - jeśli utrzymać tez szyk wyrazów w zdaniu, to : "Pytaniom retorycznym..... .........nie było końca.
albo zapisać nieco prościej:
= W rozmowach przeprowadzanych z sobą samą pytania retoryczne mnożyły się w nieskończość.

* "Te jej wątpliwości a zarazem wiara, ....." ===przecinek przed a

* " Sympatyczny Irlandczyk poprosił ją o nazwisko. Zawsze zastanawiała się jak ma je wypowiadać, nie było proste. Szybki spelling i cisza. Nie ma jej na liście. Nogi się ugięły. Jak to nie ma? Przecież ona jest, i w piątek podpisała kontrakt. Kiedy tłumaczyła, przyszedł przedstawiciel agencji Ronan, młody Irlandczyk. Wręczył jej parę safety shoes'ów*. Uspokoił. Były dwie listy. Telefon recepcjonisty po managera działu QI*. Jeszcze kilka minut oczekiwania i powitała ją Irlandka Amanda. Przywitanie, kilka grzecznościowych zdań. Pomyślała, że chyba się polubiły. To nic, że irlandzki angielski trochę się różni i nie zrozumiała wszystkiego. Ważne przecież było pierwsze wrażenie, a ono było dobre."
==Sympatyczny Irlandczyk - młody Irlandczyk - Irlandka Amanda - za blisko siebie takie same określenia
== "....i powitała ją Irlandka Amanda. Przywitanie ....." - powitała i przywitanie
= W czasie tłumaczeń zajwił przedstawiciel agencji Ronan. Wręczając jej parę safety shoes'ów*, uspokoił, że były dwie listy. Telefon recepcjonisty po managera działu QI*. Jeszcze kilka minut oczekiwania i przywitała się z Amandą. Zaledwie kilka grzecznościowych zdań, a jednak pomyślała, że chyba się polubiły.

* ".....po przeciwnej stronie barykady błędów i wykroczeń, przeciw zachowaniu norm produktowych."
= ............po przeciwnej stronie barykady, po stronie błędów i wykroczeń, przeciw zachowaniu norm produktowych.

* "W Irlandii zdecydowanie najbardziej pewnym środkiem lokomocji, jeśli nie posiadasz samochodu - są własne nogi.
= W Irlandii, jeśli nie posiadasz samochodu, najpewniejszym środkiem lokomocji są własne nogi.

------
Dobra kompozycja tej części -
wejście kursywą
refleksje
rozwinięcie i przyśpieszenie tempa
nawiązanie w rozwinięciu do refleksji
sklamrowanie zakończenia z wejściem
bo
"Impresjami iralandzkimi" zawojowałaś mnie tutaj:

jak mam napisać ciszę

" ... w obcym świecie

gdzie nawet srebrniki
bierze się za dobrą monetę "

jak mam napisać życie

Klamra piękna - :))
Latte
Latte 26 sierpnia 2008, 06:35
Dziękuje Mol :)

dziękuję nancy:)
Sirocco
Sirocco 26 sierpnia 2008, 15:42
I tak poprzez banalny prozaiczny tekst, który był dla mnie mało interesującym wprowadzeniem, powstał na końcu świetny utwór liryczny, który stał się opisem nastroju powiązanego z przedstawioną sytuacją. Rozterki i przeżycia, ładnie ujęte w delikatnej na pozór oka trywialnej „wierszowanej końcówce”.
Proza napisana topornie, lecz tak uszyta przez delikatność pióra kobiety z pozostałymi elementami utworu, robi wrażenie.
Anna Nawrocka
Anna Nawrocka 26 sierpnia 2008, 23:52
a bo tak jakoś nie zostawiłam śladu ;) latte częśĆ piąta jest dobra. podoba mi się i już. zazdraszczam odwagi w pisaniu. no chyba że to koniecznośĆ i pisaĆ musisz ;). ciekawe jak by wyszedł tekst ukierunkowany na wschód. hmmm... może kiedyś.
Kuba Nowakowski
Kuba Nowakowski 27 sierpnia 2008, 19:03
proponuję upstrzyć wirtuozersko utkany komentarz sirocca gwiazdką
tajemnica
tajemnica 27 sierpnia 2008, 20:12
tak... red się należy. Nie ma to tamto. ;)
przysłano: 24 sierpnia 2008 (historia)

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką prywatności.
Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce.

Zgłoś obraźliwą treść

Uzasadnij swoje zgłoszenie.

wpisz wiadomość

współpraca