rdzeń wezbranych żył (wiersz)
dominika ciechanowicz
to tak a propos tożsamości i po lekturze Virginii Woolf
Najpierw jest rytm i ciemność. Zaczniesz się
falą krwi przez usta, zaczniesz krzykiem: "jestem!"
zanim minie przestrzeń.
Pulsujesz w takt obcych szeptów, nagle obcy język
kształtuje myśl na podobieństwo cudzych błędów.
Każda twarz pomieści twój strach, każdy wzrok
odbije otchłań, zniknie grunt spod nóg, mówili -
nadzieja umrze ostatnia i to nie była prawda.
Tylko raz śni się wolność, śni się niebo otwarte
na przestrzał. Wtedy biegniesz po wszechświat,
na dnie horyzontu pęd zdarzeń zrodzi pewność:
jesteśmy w próżni sami, jest tylko rytm i ciemność.
dobry
7 głosów
przysłano:
8 kwietnia 2010
(historia)
przysłał
Dominika Ciechanowicz –
8 kwietnia 2010, 02:22
autoryzował
Kasia Czyżewska –
14 kwietnia 2010, 17:03
Zaloguj się Nie masz konta? Zarejestruj się
przestrzeń
otchłań
nadzieja
prawda
wolność
niebo
wszechświat
horyzont
Trochę tego dużo. Tekst mógłby zyskać po delikatnej dekonstrukcji.
Po dekonstrukcji to zostanie najwyżej aporia.
Faktycznie jakieś zużyte te słowa. Takie, co to je przede mną wszyscy mieli.