List do papieża Jana Pawła Drugiego. Pocztą niedyplomatyczną

Jacek Podsiadło

Widuję pana w telewizji, zwykle stoi pan w oknie z rękami

rozłożonymi bezradnie nad tłumem strojąc miny. Gdyby

zaprowadzić ociężałą trzodę na skraj przepaści i zepchnąć, czy

pańskie pół Europy małpoludów nie stałoby się lotnym ptactwem?

Być papieżem - cóż za smutek; być tak śmiesznym jak najgrubszy

w klasie uczeń albo ten, któremu wąs nie sypnął się razem z innymi.


Jak radzi pan sobie z dogmatem o nieomylności, gdy zdarzy się

panu pomylić w rachunkach? Poza chęcią kpiny ten problem

prawdziwie mnie zajmuje. Starałem się lubić pana, chociaż wiersze

pana nie są zbyt udane a wasi kapłani, mówiąc bez ogródek,

wpychają ryj wszędzie.


Jednak pańskie słowa brzmiące „Nie jesteśmy pacyfistami;

pragniemy pokoju, ale nie za każdą cenę" sprawiły, że pragnę

napisać to, co następuje. Za pacyfistów nikt was nie uważa. Pokoju

nie czyni się strojeniem min. Proszę zabrać swoich misjonarzy z

Afryki i Azji. Kiedy milczeć wystarczy by kłamać, mówić „wiem"

jest zbrodnią.


Inne teksty autora

Jacek Podsiadło
Jacek Podsiadło
Jacek Podsiadło
Jacek Podsiadło
Jacek Podsiadło