Nagrobek mi powiedział, kiedy zmarła.
Jej dwa nazwiska zatrzymały mnie w milczeniu.
Dziewczyna poślubiona na wieczny spoczynek.
Poślubiona w tej ulewnej okolicy,
O którą kiedyś trafem zawadziłem;
Poślubiona, zanim uzyskałem słuch,
Zanim w odłamku lustra mogłem ujrzeć
Deszcz, który mówił przez jej chłodne serce,
I słońce zabite w jej twarzy.
Nic więcej ciężki kamień mi nie powie.
Przedtem leżała na czyimś posłaniu
Z zatopioną we włosach dłonią,
Albo ów dżdżysty język odpychał ją wstecz
Poprzez lata demonów i niewinne zgony
Aż do pokoju tajemnego dziecka.
Słyszałem później wśród ludzi: płakała,
Że jej ubrane w biel ciało jest nagie,
A jej czerwone usta scałowano w czerń,
Płakała w bólu, z grymasem cierpienia,
Szarpana szlochem, choć uśmiech drżał w oczach.
Ja, który w przyśpieszonym filmie
Widziałem śmierć i tę bohaterkę szaloną
Raz w życiu napotkaną na cmentarnym murze,
Usłyszałem, jak mówi przez szczerbaty dziób
Swego strażnika, kamiennego ptaka;
Umarłam, zanim pora snu nastała,
Lecz wyło moje łono
I moim nagim upadkiem poczułam,
Jak targa się w płomieniach zmierzwiona, czerwona głowa
I ukochany potop jego włosów.
Przełożył
Stanisław Barańczak