Ode wsi się włóczą do wsi
Prawie już od tygodnia,
Przed każdą stają chałupą
I budzą ludzi już do dnia.
Zbudzili i mnie kiedyś rano,
Nim słońce się wzbiło w niebiosy:
"Wstańcie wędrować z nami,
Jednakie wypadły nam losy]"
Posłuszny wstaję i idę,
Przyglądam się orszakowi:
Ten ma basetlę, ten skrzypce,
Ten się na dudach słowi!
Zmęczeni spoczęli pod karczmą:
"Hej, otwórz nam, panie Piętrze!
Niedobrze jest grajkom zmęczonym
Tak wyczekiwać na wietrze.
Co prawda jest słońce na niebie,
Powoli się wzbija nad lasem,
Lecz dla nas milsze to słońce,
Co świeci za Waszym szynkwasem.
Ta piękna Wasza dziewczyna
I ten kieliszek wódki,
Który nam poda ona.
To leki najlepsze na smutki,
A smutek jest i u grajków:
Los na każdego się sroma,
Jeno że nas on za gardziel
Obiema chwycił rękoma."
Przyglądam się bliżej mym grajkom,
Snadź same dziady w ich kole:
Ten zawinięta ma głowę,
Ten wielkie guzy na czole.
"Wiecie, byliśmy kiedyś
Na Kubusiowym ślubie:
Ten sobie zalał pałkę,
Temu zmąciło się w czubie."
"I cóż się stało?" "Czekajcie,
Zaraz się wszystko wyświetli:
Ten chciał na moich grać skrzypcach,
Al ten na jego basetli.
Ten znów się zerwał i krzyczy:
ŤZagrajcie na mojej dudzie!
Nie ma co z tymi się liczyć,
Toć to zwyczajni są ludzie.
Wnet w jego rękach me skrzypce,
W mej gębie cudza jest fletnia,
Wszczął się ogromny rumor,
Rumor wesele uświetnia.
Prawie już od tygodnia,
Przed każdą stają chałupą
I budzą ludzi już do dnia.
Zbudzili i mnie kiedyś rano,
Nim słońce się wzbiło w niebiosy:
"Wstańcie wędrować z nami,
Jednakie wypadły nam losy]"
Posłuszny wstaję i idę,
Przyglądam się orszakowi:
Ten ma basetlę, ten skrzypce,
Ten się na dudach słowi!
Zmęczeni spoczęli pod karczmą:
"Hej, otwórz nam, panie Piętrze!
Niedobrze jest grajkom zmęczonym
Tak wyczekiwać na wietrze.
Co prawda jest słońce na niebie,
Powoli się wzbija nad lasem,
Lecz dla nas milsze to słońce,
Co świeci za Waszym szynkwasem.
Ta piękna Wasza dziewczyna
I ten kieliszek wódki,
Który nam poda ona.
To leki najlepsze na smutki,
A smutek jest i u grajków:
Los na każdego się sroma,
Jeno że nas on za gardziel
Obiema chwycił rękoma."
Przyglądam się bliżej mym grajkom,
Snadź same dziady w ich kole:
Ten zawinięta ma głowę,
Ten wielkie guzy na czole.
"Wiecie, byliśmy kiedyś
Na Kubusiowym ślubie:
Ten sobie zalał pałkę,
Temu zmąciło się w czubie."
"I cóż się stało?" "Czekajcie,
Zaraz się wszystko wyświetli:
Ten chciał na moich grać skrzypcach,
Al ten na jego basetli.
Ten znów się zerwał i krzyczy:
ŤZagrajcie na mojej dudzie!
Nie ma co z tymi się liczyć,
Toć to zwyczajni są ludzie.
Wnet w jego rękach me skrzypce,
W mej gębie cudza jest fletnia,
Wszczął się ogromny rumor,
Rumor wesele uświetnia.
.
Wzięli się goście do szklanek
I do butelek się wzięli,
Na jednym z nas się skrupiło:
Umarł ubiegłej niedzieli!
Wracamy z jego pogrzebu,
Weselni grajkowie niezdarni,
Jak grać, to grać, na weselu
Czy też pod ścianą trupiarni.
Ha, może też i na twoim
Zagramy kiedyś pogrzebie:
Nie szkoda naszego grajka,
Nie szkoda będzie i ciebie."
.
Stanęli przed karczmą grajkowie:
"Hej! Otwórz nam, panie Piętrze!
Niedobrze jest grajkom zmęczonym
Tak wyczekiwać na wietrze!
Co prawda jest słońce na niebie,
Powoli się wzbija nad lasem,
Lecz dla nas milsze to słońce,
Co świeci za Waszym szynkwasem."
Do Pietra i ja z nimi razem,
Bo któż by się oparł czeredzie
Wędrownych grajków, wesołych,
Chociaż są w smutku i biedzie.